Wśród gier skacze morth - Tomb Raider

Witajcie, moi mili.
Pod dzisiejszą lupką postawimy serię o pani archeolog, Larze Croft. Nie wierzę, że nie ma osoby, która siedząc od jakiegoś czasu w tematyce gier nie spotkała się z tym tytułem. Jest on dla mnie szczególny z tego względu, iż już jako mały szczyl, mający cztery-pięć lat i posiadający pierwsze Play Station zabijałem tygrysy i bardzo złych panów panią archeolog, aż miło.
Pierwsza gra, wydana pod szyldem nazwy Tomb Raider, pochodzi z 1996 roku. Wobec tego Lara Croft jest w show-biznesie już siedemnaście, prawie osiemnaście lat. Czemu ta gra stała się takim fenomenem? Bo była przełomem. Definitywnym. Zapoczątkowała wielkie, piękne i dopracowane światy, otwarte przestrzenie - coś, co teraz jest na porządku dziennym. Co więcej, mogliśmy się z nią wybrać w niesamowite miejsca - Egipt, Antantyda, Peru, a nawet Rzym.
www.laracroft.pl
Peru - Tomb Raider

Oczywiście grafika była stosunkowo kanciasta - przyzwyczajeni do obecnej płynności obrazu, pięknych widoków w oddali i realistycznych elementów męczylibyśmy się, grając w tę grę. Na pewno jednak warto odwiedzić chociaż kilka lokacji, ot tak, byleby złożyć hołd dla legendy.

Kilka słów o rozgrywce? Lara dostaje propozycje rozmowy z buinesswoman, Natlą, która składa propozycje pani archeolog, aby odszukała starożytny artefakt - Scion. Croft nie chce się zgodzić, bo nie jest płatnym poszukiwaczem skarbów, działa tylko ze względu na hobby - a że jest w tym dobra, to już inna kwestia. W Anniversary (jest to remake pierwszej części z 2007 roku) dodatkowo umieszczono informację, jakoby głównie przekonał ją jeden argument - możliwość odkrycia przez nikogo nieodnalezionego miejsca. I my mamy okazję wyruszyć w tę niesłychaną przygodę, odkryć kilka sekretów i kilkakrotnie spotkać się z Natlą - zapamiętajmy to nazwisko.

www.laracroft.pl
Tybet - Tomb Raider II
Rok później (1997) pojawia się Tomb Raider II. Sequel jedyneczki, która ówcześnie sprzedawała się jak świeże bułeczki. Tym razem odwiedzimy Chiny, Wenecję, Tybet oraz wrak zatopionego statku "Maria Doria". Akcja tejże części tyczy się sekty. Co nowego? Kilka sztuczek - choćby fikołki pod wodą albo wspinaczka po ścianach; urozmaicony arsenał broni - tradycyjne pistolety, shotgun, Uzi, M16, harpun, granatnik etc.; flary do poruszania się w ciemności. O co chodzi? Praktykowała ona obrzędy w czasach chińskiego imperatora, ale co zadziwiające - przetrwała ona do dzisiejszego dnia. Sztylet Xian znajduje się gdzieś w środku Chińskiego Muru. Niestety, jest on w specjalnej komnacie, która jest zamknięta i pomimo tego, że już od
www.laracroft.pl
Wenecja - Tomb Raider II
początku naszej przygody jesteśmy w odpowiednim miejscu, chcąc się dostać do krypty musimy się nieco cofnąć. Potrzebny jest swego rodzaju klucz, specjalna klamka otwierająca nietypowy mechanizm. Aby nie było za prosto, Lara Croft ma konkurencję - ową sektę. A więc co - będzie
my sporo walczyli z ludźmi. Przeciwnikom zabijania zwierząt powinno się to spodobać.

Kolejny rok, i kolejny Tomb Raider - tym razem TRÓJKA (1998). Przygód nie ma końca. Jak to bywa z każdą kolejną częścią, grafika jest poprawiona, chociaż nie aż tak bardzo, co nie powinno specjalnie szokować - to w końcu niewielka różnica w latach.

www.laracroft.pl
Nevada - Tomb Raider III
Jaka tym razem czeka nas przygoda? "Przed wieloma milionami lat, meteor przedarł się przez ziemską atmosferę i uderzył w grunt w ciepłych wówczas strefach Antarktyki..." - to cytat, tak bowiem wita nas ta część. Zaintrygowana Lara Croft postanowiła poszukać meteorytu. I cóż, znajduje go, ale okazuje się, że jest on w częściach - czterech, konkretnie, a nawet pięciu. Oczywiście, postanawia znaleźć je, jako że rozpoczęła już tę wyprawę i szkoda byłoby ją przerywać, zostawiać taką niepełną. W ramach tej historii, odwiedzimy takie miejsca jak: Wyspy południowego Pacyfiku, Londyn, Indie, Nevadę ( i Strefę 51, a jak!) oraz oczywiście Antarktydę. Jest też dodatkowy level za odnalezienie wszystkich ukrytych sekretów.

www.laracroft.pl
Pacyfik - Tomb Raider III
Nowości w wyposażeniu? Przede wszystkim, moja ulubiona zabawka, czyli bazooka - możliwość zrobienia rozpierduchy i to na epickim poziomie, szczególnie, że do dyspozycji mamy jeszcze desert eagle lub Mp5 - ulepszony granatnik z poprzedniej wersji. A fanom przebieranek, kilka nowych ciuszków także się znajdzie w niewielkim, ale widocznie bardzo pojemnym plecaku Lary Croft ;).
Fajnym, według mnie, motywem jest możliwość wybierania misji, jakiej chcemy się teraz podjąć - kolejność odwiedzanych przez nas lokacji nie jest ściśle określona, dzięki temu mamy w tej kwestii pełną dowolność.

Tomb Raider IV (1999). Tym razem spotkamy się z Sethem. Jest to chyba najmniej lubiana przeze mnie część, głównie dlatego, że nie należę do cierpliwych osób, a ilość pułapek, jakimi są najeżone wszystkie (dosłownie wszystkie) piramidy i katakumby, po których Lara Croft radośnie sobie hasa jest po prostu kosmiczna. Niejednokrotnie zdarzy się Wam umrzeć w tak głupi i durny sposób, że nie pozostaje nic innego, jak po prostu strzelić przysłowiowego facepalma - szczególnie, jeśli nie macie nawyku zapisywania co chwilę.
www.laracroft.pl
Valley of the Kings (Tomb of Seth) - Tomb Raider IV
Jest to jednocześnie część uznawana za jedną z lepszych lub wręcz najlepszych serii Tomb Raidera, odwołująca się do pierwotnej wersji, czyli do części z 1996 roku. Obowiązkowy trening, jaki musimy przejść z mentorem Croft ma plusy i minusy - jeśli nie pamiętacie jak to szło, gracie po raz pierwszy od bardzo długiego czasu to z pewnością jakoś to się tam przyda - pi razy drzwi, niestety, ale coś tam złapiecie. Niestety, jeśli zaczynamy grać z innych powodów i sterowanie oraz początek historii jest nam doskonale znany, to ta kwestia jest upierdliwa i to jak mało co.
Co znajdziemy w tej części? Bardzo dużo grobowców i klaustrofobicznych miejsc, najeżonych wymyślnymi, śmiercionośnymi pułapkami. Już od początku w ten sposób wita się z nami gra i pozostaje w takim klimacie do końca.
O co chodzi? Chodzi głównie o to, że Croft wybrała się z przewodnikiem do grobowca. Pozwiedzać, odkryć coś, mieć zabawę. Chcąc nie chcąc znajduje drzwi, zamknięte. Wokół są napisy, ale ona niewiele myśląc pach, pociąga za nią. No i to niesie dużo kłopotów, o których nawet nie miała z początku pojęcia. Co zrobiła Lara Croft? Ano uwolniła Seth'a. Jak ktoś kojarzy trochę mitologie i te klimaty, to wie, że to Bóg Zła. Jak sądzicie, jesteśmy w kłopotach? I to dużych. Jako że duża dziewczynka nabroiła, to teraz musi naprawić swoje błędy. Jest walka z czasem - osobiście nie odczuwamy tego, nie mamy żadnego minutnika nad głową, ale fabuła osadzona jest tak, że musimy zdążyć przed millenium - inaczej świat zaleją plagi.
www.laracroft.pl
Tomb Raider IV

Co jest prawie od razu zauważalne, to świetna grafika. Powiem szczerze, że jeśli chodzi o części I-V to właśnie ta, czwóreczka, przoduje pod względem grafiki. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się warkocz Lary Croft i cała jej postura tutaj. Jest lepsza muzyka - jeśli ktoś gra z dźwiękiem, na pewno zauważył tę różnicę.

Intrygującą dla mnie kwestią była pomysłowość w pułapkach. Chociażby screen obok, pomysł z lustrem, w którym odbijają się miejsca z kolcami i drugą, całą podłogą jest absolutnie genialną sprawą. Nie przyszłoby mi to do głowy i to naprawdę ciekawe, niecodzienne rozwiązanie. Ogólnie sądzę, że lvle są nieco lepiej rozplanowane. Nie trzeba za bardzo wracać wiele kilometrów, by zrobić coś, co pozwoli przejść dalej, chociaż zdarzają się takie motywy, to po pierwsze, nie są częste, a po drugie, dystanse to już nie piętnaście lokacji. Zawsze jakiś plus.

Z broni, pobawić się możemy kuszą i rewolwerem. Ze smutkiem przywitałem pożegnanie się z bazooką. Z harpuna też zdecydowano, chociaż w moim przypadku był on bardzo rzadko użyteczny. Nic dziwnego, zresztą, że postanowiono się go pozbyć na rzecz innych, przydatniejszych rozwiązań, skoro w wodzie spędzamy w Last Ravelation bardzo mało czasu, co znów powoduje mój smutek, bo ja lubię pływać w Tomb Raiderze.

Tomb Raider V Chronicles (2000) to chyba moja ulubiona część z tego okresu. Przede wszystkim, co warto wiedzieć, to to, że jest to podsumowanie tej "starej" serii i ostatnia, w której Croft występuje dalej z taką, a nie inną biografią. W szóstce się ona zmieni, tak jak i w siódemce, jako że kolejne gry będą już tworzone na innym silniku oraz ich zaawansowanie graficzne będzie dużo wyższe.
Część z pozoru wydaje się być bardzo przygnębiająca. Włączając grę i mając główne menu widzimy kościół, ludzi ewidentnie w żałobie i... Akcję panny Croft w seksownym lateksiku. Grę rozpoczyna cut-scenka, w której kilku przyjaciół Croft wspomina ją. I tu może się Wam zapalić ostrzegawcza lampka. Gdy pierwszy raz dorwałem tę część historii Lary Croft, miałem gdzieś cztery lata, więc nie rozumiałem za specjalnie o co chodzi. Dopiero wiele lat później okazało się, że najwidoczniej Croft w końcu dała się zabić. Przyznam, że zszokowało mnie to porządnie, bo co jak co, ale ona była... No, niepokonana, prawda?
Ale konkrety.

www.laracroft.pl
Nowy Jork - Tomb Raider V
Historia Chronicles dzeje się kilka dni po wydarzeniach kończących Last Revelation, w którym, jak wiadomo, udaje się nam powstrzymać Seth'a, ale niestety piramida nie wytrzymuje i się zaczyna sypać, a Lara zostaje w środku i nie udaje jej się uciec. Zostaje pogrzebana żywcem, przynajmniej w teorii.
Tym razem odwiedzamy Rzym, Rosję, Irlandię i Nowy Jork. Spotkamy się na jakiś czas z Pierre'm i Larsonem, kilka razy uda nam się zrobić ich w jajko, co jest stosunkowo zabawne. Wizualnie wygląda wszystko naprawdę całkiem zgrabnie. Będziemy mieć okazję biegać po murach Koloseum, być na łodzi podwodnej, zatopić tę właśnie lodź i wybrać się na wyprawę głęboko w oceanie w specjalnym skafandrze(mój ulubiony motyw).
www.laracroft.pl
Irlandia - Tomb Raider V
W Irlandii jesteśmy młodą Larą, która nie posłuchała opiekuna i przypłynęła z nim na dziwną wyspę, o której mówiono, że jest nawiedzona. Zdarzyć się tam może bliskie spotkanie z dziwnymi zjawami, rysowanie tajemniczych znaków kredą, odganianie dziwnych chochlików za pomocą ognia, rozmawianie ze zwłokami powieszonego człowieka bez serca i ucieczka przed jeźdźcem bez głowy. Trochę kosmos. Ciekawy, ale stosunkowo trudny lvl to Nowy Jork, gdzie pobiegamy po wieżowcu należącym do Von Croy Industries (zabawne, że ten sam Von Croy szuka ciała Lary).

Szczerze mówiąc, osobiście bardzo rzadko grałem w Chronicles z dźwiękiem, w związku z czym trudno mi go oceniać. Zdarzyło mi się przechodzić Irlandię z odpalonymi głośnikami i szczerze mówiąc było trochę creepy.

Tomb Raider VI czyli The Angels Of Darkness (2003). Prawdopodobnie najgorzej oceniana część Tomb Raidera z największą ilością błędów. Takie są opinie, ja osobiście aż tak negatywnie tej odsłony nie oceniam, ale jest to w stu procentach kwestia gustów.

www.laracroft.pl
Tomb Raider VI
Kilka słów o fabule, która jest intrygująca, biorąc pod uwagę, że to właśnie Lara Croft jest podejrzana o morderstwo. I to nie byle kogo, bo swojego długoletniego przyjaciela i mentora z poprzednich części, Wernera Von Croya i to w dodatku w jego własnym apartamencie. Na nieszczęście bohaterki w chwili przestępstwa jest w mieszkaniu, ale zostaje ogłuszona. Ocyka się już po fakcie. Okazuje się, że to grubsza afera.
Niespodziewaną innowacją, jaka została wprowadzona, to towarzysz Croft. Nie pracuje ona bowiem absolutnie sama, Kurtis Trent, ostatni żyjący członek Lux Letratis, oczywiście pchany niczym innym, jak chęcią zemsty będzie pomagał naszej głównej bohaterce. Oczywiście musi być trochę mistyki, co według mnie psuje za dużo jednak... W każdym razie towarzysz ma pewną umiejętność. Przy sobie ma coś, co wygląda jak dysk, tylko posiada jeszcze ostrza. Kolega rzuca sobie nim, a ten do niego zawsze wraca. Coś jak telekineza, ale wydaje się trochę ograniczona tylko i wyłącznie na tę zabaweczkę.
Szczerze mówiąc, sam fakt jakiegoś partnera jest interesującą i ciekawą perspektywą, nietypową z pewnością. Byłoby sympatycznie, gdyby jeszcze kiedyś ten motyw został wykorzystany.
Celem naszych wycieczek jest Europa. Nie przeszedłem całej gry, ale z filmików i własnych doświadczeń, ograniczamy się chyba tylko i wyłącznie do Francji i Pragi. Trochę mało, tak sądzę. Głównie chodzimy po Luwrze, wykopaliskach, podziemiach tychże wykopalisk... Nie natkniemy się raczej na wiele grobowców, a z pewnością nie będą one tak klimatyczne, jak w poprzednich częściach.

www.laracroft.pl
Tomb Raider VI
Co nowego w Larze? Przede wszystkim, jej nowy wygląd, ale to widać na pierwszy rzut oka. Dalej, bardzo fajnym rozwiązaniem jest fakt, że Lara potrafi bić wręcz. Niestety walka jest na bardzo kiepskim poziomie, więc lepiej nie używać tego za często (co innego w Underworld, szczególnie Beeneath the Ashes). Jej siła wraz z kolejnymi planszami wzrasta. Najgorsze jest, jeśli nie wpadniesz na to, by przesunąć jakiejś skrzyni, czy innego przedmiotu, który sprawi, że Twoje ręce lub nogi staną się silniejsze - wtedy automatycznie zamykasz sobie drogę przejścia dalej. Zdarzyło mi się i krążyłem kilkadziesiąt minut bez celu, dopóki nie zauważyłem.

Od innych stron, grafika jest naprawdę świetna i przyjemnie się to po prostu ogląda, gra. Chyba największą uwagę należy poświęcić muzyce, która jest na naprawdę wysokim poziomie i sprawia przyjemność. I moja absolutnie subiektywna opinia, bardzo denerwuje mnie, że nagle, cholera, nie ma dwóch pistoletów, a jest jakaś jedna pipidówka. To chyba najbardziej drażniąca mnie kwestia, zaraz po fatalnym sterowaniu podczas walki (to kicanie w miejscu Croft, serio? Co ona, królik?).

Tomb Raider VII, czyli Legend (2006). Pierwsza część trylogii, składającej się z Legendy, Anniversary i  Underworld (plus bonus tylko na konsolę xboxa 360). Zapomnijmy o wszystkich znanych nam biografiach panny Lary Croft, ponieważ od dziś obowiązuje nas zupełnie inna. Jej historię poznamy w cut-scenkach i innych momentach Legendy. Przyznam, że grałem w tę część bardzo wiele razy i za każdym razem lubię ją w podobny sposób. Jest to jednocześnie gra, w której przepadam za większością dostępnych levelów i najmniej rzeczy mi w nich nie odpowiada.

Przede wszystkim zaczynając grę należy wiedzieć, że w wieku dziewięciu lat Lara przeżyła katastrofę lotniczą. Rozbiła się gdzieś w Himalajach. W teorii jej matka zginęła, w praktyce - ja bym powiedział, że zaginęła. Po dziesięciu dniach wędrówki znaleziono tylko małą dziewczynkę, a po tej wyprawie jej ojciec stał się bardzo nadopiekuńczy i zamknął córkę w kloszu, bojąc się, że zginie. Richard Croft to archeolog i ostatni hrabia rodu Abbingdon. Niestety w wieku osiemnastu lat jej ojciec umiera w niewyjaśnionych okolicznościach i to Croft przejmuje cały majątek oraz tytuł - jest hrabiną Abbingdon'ów.
To bardzo personalna podróż panny Croft. Co prawda, tyczy się niby Króla Artura i jego cudownego miecza, natomiast ciągle jest aktualny wątek matki. Lara Croft nie wie się wtedy w zasadzie wydarzyło i my także nie mamy pojęcia aż do Underworld. Ale skupmy się na faktach. W kilku miejscach na świecie jest dziwne podium. Co ciekawe, kiedyś, lata temu, w Nepalu, gdzie rozbiła się mała Croft z mamą widziała coś podobnego. Niestety nie jest jedyną, która się interesuje tą nietypową zabudową oraz oczywiście artefaktem, tym razem Excaliburem. Poznamy też dawną przyjaciółkę Lary, Amandę. Jej niechęć do nas wydaje się być niezrozumiała, przynajmniej dla mnie, ale trwa, trwa i trwa dalej...
Dzięki tej historii zwiedzimy kilka miejsc, mianowicie: Boliwię, Peru, Japonię, Ghanę, Kazachstan, Anglię i Nepal. Będziemy mieć też okazję znaleźć kilka nagród w Rezydencji Croftów - odwiedzić siłownię, basen lub sypialnię Lary i poprzebierać ją w bikini, na przykład.

www.laracroft.pl
Ghana - Tomb Raider VII
Pierwsze co widzimy to naprawdę niesamowita grafika. Wizualnie przedstawia się to bardzo, bardzo fajnie. Piękne wodospady Ghany urzekają swoim pięknem, Tokyo nocą - to jakaś magia, a zimowy Kazachstan to surowa, zimowa baza. Kostium lary odbiega od tradycyjnego T-shirta i spodenek, tym razem ma krótką bluzeczkę, która odsłaniała brzuch i krótkie spodnie. Co jest bardzo fajne, cały sprzęt jest widoczny. Widzimy magnetyczną linkę, granaty, shotgun, karabin itd. To bardzo fajny motyw, głównie pozytywny ze względu na wizualne dopracowanie, dużo bardziej pachnie realizmem. Kilka fajnych, chociaż niespecjalnie przydatnych rzeczy - przede wszystkim, lornetka z R.A.D (system, który pokazuje, czy możemy coś z danym przedmiotem zrobić, czy też niespecjalnie), PDA (mały komputerek, pokazuje ilość sekretów, cele misji, jakieś osobiste notatki Croft) i coś bardzo fajnego, czyli latarkę przy ramieniu.
Dużą różnicą, w porównaniu do starszych części gry jest obecny wygląd zagadek i ich mechanika. Przede wszystkim, Lara nauczyła się używać na przykład linki magnetycznej, a także wszelkiego rodzaju tyczki, na których swobodnie może się bujać. Jeśli chcemy, pokazowo może skoczyć do wody na główkę, zrobić serię akrobacji lub stanąć na rękach podczas wchodzenia z skalnej półki.
www.laracroft.pl
Boliwia - Tomb Raider VII
Będziemy mieć też okazję podróżować motorem. Niestety nie tak, jak w Underworld, swobodnie przemieszczać się pomiędzy mapą, niemniej jednak jakiś tam fun jest - nasza podróż głównie polega na tym, by zabić przeciwników w postaci wrogo do nas nastawionych ludzi szybciej, niż oni nas. Bardzo fajna jest możliwość wykorzystywania otoczenia - nie zdziwcie się, jeśli wysadzicie beczułkę przy wrogach, a oni polecą w siną dal i już ich nie zobaczycie. Czasem udaje się też spowodować, iż nasi wrogowie  wpadają na siebie i automatycznie nie są już zagrożeniem.
Ponadto, pierwszy raz w Tomb Raiderze spotkamy się z interaktywnymi cut-scenkami. To, czy akcja potoczy się dalej należy do nas, musimy po prostu pomóc Larze zrobić jakąś rzecz, inaczej skończymy jako mokra i mało żywa plama.
Osobiście uważam, że najbardziej sympatyczną kwestią są pogaduszki Zipa i Lary. Ich konwersacje są niekiedy naprawdę zabawne. To, na co wszyscy narzekają mnie się bardzo podoba.
Nie zapominając muzyki, jest całkiem niezła. Ogólnie, polecam!

Tomb Raider Anniversary (2007), czyli powrót do pierwszej części. Jeśli zdarzyło Wam się zaznajomić się z jedyneczką, tą z 1996 roku, nie zdziwcie się, że tak wiele będzie podobnych lub identycznych lokacji, rozwiązań, kwestii, wszystkiego. Niejednokrotnie miałem wrażenie "Rany, to już widziałem", a przecież moja przygoda z jedynką była stosunkowo krótka ze względu na piekielną trudność - brakowało mi cierpliwości, no i byłem za mały, by to wszystko wymyślić. To wszystko ma jednak logiczny sens, bowiem Anniversary, jak sama nazwa wskazuje, to rocznica. Powrót do początku, remake pierwszej części. Dlatego też nie posiada jako takiego numerku - to nie jest ósma część Lary Croft, chociaż umownie tak się ją nazywa. W kręgach bardziej sophisticated nie natknięcie się na coś podobnego - tylko i wyłącznie na stwierdzenie "O, to remake pierwszej części, Anniversary, zobacz!". Przywyknijmy do tego.
www.laracroft.pl
Tomb Raider Anniversary - Atlantyda

Co się zmienia? Na pewno nie fabuła. To remake, nie mogło być inaczej. Chodzi dokładnie o to samo, o co chodziło wcześniej. Z jednej strony, to dobrze, bo znamy historię. Z drugiej, trochę szkoda, przyjemnie byłoby być zaskoczonym w jakiś sposób. Co jest plusem, dla mnie osobiście, to fakt, iż jest to szansa przeżycia tej historii z jedynki, ale w dużo bardziej atrakcyjniejszej formie. Niewiele osób z własnej woli sięgnęłoby do jedynki. Bardzo kwadratowe wszystko, to może boleć co wrażliwszych. Dzięki Anniversary, niczego nie tracimy, ponieważ historia jest ta sama.
www.laracroft.pl
Tomb Raider Anniversary - Peru
A więc co, znowu, Lara otrzymuje zlecenie od Jacqueline Natli, znalezc mityczny artefakt Scion w jaskiniach Peru. Okazuje się, że jest tych części kilka, dokładnie trzy, więc Lara wyrusza na poszukiwania. Co zwiedzimy? Piękne lokacje. Grecję, Egipt, a nawet Atlantydę. Gra świateł, pył unoszący się to tu, to tam (gdzie jest to wskazane), Koloseum (co robi Koloseum w, jak się nie mylę, Grecji, nie wie tego nikt)... Nie sposób pewnych rzeczy opisać. Przyznaję, że ta trylogia jest chyba moją ulubioną ever. Anniversary zachwyca swoim urokiem, mistycyzmem dawnych cywilizacji.
Bardzo sympatycznym motywem jest wyścig Pierre z Larą w zdobywaniu Sciona. Pierre to płatny poszukiwacz artefaktów. W przeciwieństwie do panny Croft jest dobry, ale skupiony na płynących z tego zajęcia zysków. Jego motywy są czysto finansowe. W przeciwieństwie do TR z 1996, tym razem Pierre jest o krok przed nami w poszukiwaniach. Nie martwcie się, skończy dosyć nieprzyjemnie i nawet ja nie życzyłbym mu czegoś podobnego.
Pamiętacie epicką walkę, pierwszą zresztą, z wielkim dinozaurem Reksiem? Nie? Czym prędzej odświeżcie sobie pamięć, bo tu ten motyw jest także. Nie mogli wyciąć czegoś tak kultowego, przecież to oczywiste. Zresztą, nie pozbyli się w zasadzie niczego z Tomb Raidera 1996. Świetnie jednak wykorzystano obecne możliwości i urozmaicono pewne elementy. Bardzo podoba mi się sposób pokonania Reksia.

www.laracroft.pl
Tomb Raider Anniversary - Egipt
Rozgrywka nie różni się specjalnie od Legendy, ani od TR z '96. Skupiamy się na eksploracji terenu. Jak to w Tomb Raiderze bywa, czeka nas dużo wspinania się, biegania, skakania przez przepaści, masa pułapek (szczególnie Egipt, który jest nimi naszpikowany jak Żyd podczas II Wojny Światowej naszpikowany był gazem/or something, wybierz sobie; najgorszy level według mnie), bieganie po ścianach (dosłowne), bujania się na lince magnetycznej, skakanie po tyczkach (!) zbieranie kluczy, szukanie dźwigni. To wszytko urozmaicone jest pięknym ciałem pani archeolog, której strój po wyjściu z wody jest cudownie i ekstatycznie mokry (co mogliśmy już uświadczyć w Legendzie), która nauczyła się kilku nowych akrobacji i może cieszyć nasze oko.
Co jest nowe? Tyczki, już wcześniej wspomniane, bieganie po ścianach i adrenalina. W Legendzie były pewne początki tej umiejętności, ale wiedzie ona swój prym dopiero w Anniversary, gdzie bez niej nie pokonamy np. pierwszego bossa. Przypływ adrenaliny objawia się tym, iż świat staje się rozmazany, wszystko idzie w zwolnionym tempie, a przeciwnik naciera na nas. Jest to dla nas szansa, aby odskoczyć i oddać silny, niekiedy decydujący strzał.
Co mnie się osobiście nie podoba, to fakt, iż naszymi przeciwnikami nie będą ludzie. Nie, nie, w żadnym rodzaju. Chyba że atlantydzkie istoty można uznać za ludzi, ale to tylko w momencie, gdy zamkniesz lewe oko, prawe i wmówisz sobie, że tak właśnie jest. Niestety, ale śród będziemy ładować przede wszystkim w zwierzęta, mumie, no i atlantydzkie mutanty. Zdarzą się jednakowoż śmierci postaci drugoplanowych i epizdotycznych również.

Ekwipunek. Do naszej dyspozycji mamy standardowe pistolety, shotgun, uzi i magnum, linkę z hakiem (do wykorzystania nie tylko przy bieganiu po ścianach i bujaniu się pomiędzy przepaściami), notatnik z podpowiedziami (bardzo klimatyczny dodatek w mojej opinii; miło jest poczytać o przemyśleniach naszej bohaterki, nawet jeśli są skromne i nie wnoszą za wiele do ruszenia się z miejsca), apteczki (again, apteczek możemy mieć tyle, ile tylko  odnajdziemy).

Najbardziej wkurzające motywy? Tutaj, to chyba skakanie po ścianach. Wygląda to naprawdę przeepicko, oczywiście, niemniej jednak na początku mogą być duże problemy z opanowaniem szalejącej niekiedy kamery. Jeden z leveli, mianowicie motyw w Atlantydzie, niezmiennie przyprawia mnie o ból głowy i brzucha. Zdecydowanie za dużo skakania na czas i walczenia na wąskich platformach z atakującymi nas i strzelającymi ogniem mutantami, za dużo szału kamerą i za dużo wszystkiego. Najgorszy motyw. Nie znoszę go. Dalej, trochę frapujące jest to, że chcąc strzelać non stop, trzeba dusić przycisk myszki. Niestety w Anniversary nie możemy trzymać klawisza i oddawać serię strzał. Trzeba się pomęczyć.

www.laracroft.pl
Tomb Raider Anniversary - Egipt
Definitywnym plusem są widoki. Wizualnie wszystko wygląda naprawdę bajecznie. Poziomy są rozbudowane, wielkie, ogromne. Spędzamy dużo czasu na eksploracji miejsc, odnajdywanie elementów układanki. Nie jest to tak trudną i żmudną robotą jak w częściach z lat 90., ale nie jest to też taką prostą i banalną w gruncie rzeczy rozgrywką, jak w Legend (czego absolutnie nie piętnuje jak większość, bo ja Legendę bardzo lubię i chętnie w nią gram). Jest jeszcze jeden taki motyw, gdzie nie występuje nigdzie indziej. Po ukończeniu całej historii odblokowuje nam się możliwość włączenia i posłuchania opinii twórców podczas przechodzenia po raz kolejny wszystkich lokacji. Szczerze mówiąc głównie po to grałem po raz kolejny i odnajdywałem bonusy i nagrody. Usłyszeć ich opinie na temat miejsca, w którym właśnie się znajdujemy to coś niesamowitego. W niektórych miejscach, po włączeniu komentarzy, pojawiają się kryształki. Kliknięcie na nie sprawia, że autorzy zaczynają do nas mówić i opowiadać o lokacjach, o swoich przeżyciach z tym związanych. Wtedy sobie myślisz "Cholera, jacy to wspaniali i ciepli ludzie". Posłuchać będziemy mieli okazję np. Toby'ego Garda (twórca pierwszej części).

Co do muzyki - wysoki poziom. Bardzo lubię ścieżkę dźwiękową tej części.
Podsumowując, Anniversary jest na bardzo wysokim poziomie. Warto!

Ale to nie koniec. Tomb Raider Underworld wchodzi na salony w 2008. Jest to, prawdopodobnie, moja ulubiona część. Nie tylko przez wzgląd na niesamowitą grafikę, ale głównie ze względu na fabułę - żadna inna nie wciągnęła mnie w takim stopniu, jak właśnie ta. Głównymi wątkami są te z mitologii nordyckich, więc jeśli ktoś się nimi interesuje, z pewnością ta konkretna pozycja go zaciekawi. Nawet jeśli nie jesteście fanami mitologii i legend, myślę, że ta opowieść Was zafascynuje. Ale prócz takich wątków,  dostaniemy też te rodzinne. To tutaj Lara pozna prawdę o tym, co stało się z jej mamą i dowie się, jak to było ze śmiercią jej ojca. Ale od początku.

www.laracroft.pl
Tomb Raider VIII - Południowy Meksyk
Fabularnie. Skupiamy się na artefaktach boga Thora - Mjonlir, pas i rękawice. To są nasze główne cele. Z jakiego powodu? Rodzina. Lara wiedziała, że jej ojciec prowadził na temat tych właśnie przedmiotów badania. Notatki sugerowały, że pierwsza rękawica była gdzieś w Tajlandii. Z jakiegoś powodu było to bardzo ważne, a poza tym, lara potrzebowała młota. Na świecie bowiem, jak się okazało, przeżyła pewna bogini - Natla. To był najwyższy czas, pozbyć się natrętnej kobiety, która coś nie chciała umrzeć i ciągle dążyła do swoich chorych celów, w których chodziło o zniszczenie Ziemi. Poza tym, okazało się, że matka Lary może żyć. Istnieją bowiem pradawne Krainy Umarłych. W każdym wierzeniu zwały się one inaczej, ale chodziło o podobne miejsce. Avalon, Helheim, Valhalla, Xibalba - to tylko kilka miejsc, które będzie nam dane odwiedzić i wszystkie są związane z w Światem Umarłym. Sporo więc będzie chodzenia po ciemnych, opuszczonych lokacjach, pełnych nieprzyjemnych, ożywionych trupów.
Okazuje się, że dziwny ołtarz, który Lara znalazła w Nepalu wraz z matką to rodzaj portalu do tamtego świata. Dziesięcioletnia dziewczynka przypadkiem go uruchomiła, a matka równie niezamierzenie znalazła się po drugiej stronie życia i śmierci. Nie zabraknie dobrze znanej nam Amandy, dawnej przyjaciółki Lary, którą poznać mogliśmy w Legendzie - i ją, i historię rozpadu przyjaźni dwóch dziewczyn.

www.laracroft.pl
Tomb Raider VIII - Xibalba
Porozmawiajmy trochę od strony tego, co dostaliśmy wraz z Underworld. Przede wszystkim, jeśli chodzi o ruch postaci, to mamy możliwość chodzenia po bardzo wąskich półkach skalnych przy ścianie, jak i w powietrzu. Pamiętacie takie kijki, na których dotychczas można było się tylko huśtać? No, to już nie tylko to jest dozwolone. Jeśli chcemy lub sytuacja tego wymaga, możemy na nią wejść i przespacerować się po niej. Co więcej, odbijamy się od ścian zupełnie jak Książę Persji. Kopiemy przeciwników. Całkiem fajne rozwiązanie. Bardzo lubię PDA w tej części, zawiera bowiem obszerny dziennik, wyjaśniający niuanse fabularne. Wspaniale dopełnia historię, zawiera notatki i szkice, które są takim smaczkiem, wisienką na torcie. Posiadamy też sonar, ale i bez niego w stu procentach odnajdziemy się w rozległych levelach. Obszar do eksploracji jest naprawdę duży. Bardzo duży. Przez to w Meksyku i Valhalli dostaliśmy motor, aby móc szybko i sprawnie podróżować po dżungli oraz części pałacu umarłych. Co jest dosyć niespodziewane i trochę dziwne, biorąc pod uwagę inne części Tomb Raidera, to brak bossów. Nie ma takowych. To pewnie ukłon w stronę realizmu, ale z drugiej strony, mamy do czynienia z Larą Croft, gdzie tu miejsce na realizm? Tak naprawdę tylko pod koniec, w Helheim potrzebujemy czegoś mocniejszego. No i ogółem umarli są trochę upierdliwi, za to z młotem Thora możemy siać rozpierduchę i to równo - spokojnie, będzie na to okazja, bo cały Helheim przechodzi się właśnie z tą zabaweczką. Dla mnie, osobiście, dużym problemem była walka z pająkami, przynajmniej na początku. Byłem przerażony, gdy wyleciały na mnie trzy ogromne pajęczaki, całe białe, wielkie jak takiego średniego rozmiaru pies. Na szczęście jeśli nie masz silnej arachnofobii to dasz radę. W innym przypadku... Problem.
Osobiście bardzo lubię muzykę z tej części. Bardzo pasuje do takiego mrocznego klimatu i światów umarłych.
www.laracroft.pl
Tomb Raider VIII - Morze Śródziemne
Dużo będziemy też pływać. Są trzy levele w morzach (Śródziemne, Andamskie, Arktyczne), przy czym pływamy w dwóch. Ja osobiście uwielbiam pływać w TR i dla mnie to była frajda nie z tej ziemi - może fakt, że musimy się trochę pobić z rekinami z początku mnie nieco przerażał, ale nie okazało się to takie trudne. Trochę dziwnie jest mieć możliwość strzelania pod wodą z pistoletów (a nie tylko z wyrzutnika harpunów), no ale...

www.laracroft.pl
Tomb Raider VIII - Tajlandia
Nigdy na błędy gry nie zwracam uwagi, bo się zdarzają i zwykle nie są takie upierdliwe. Były jednak niekiedy w tej części takie, które doprowadzały do szewskiej pasji, albo przynajmniej do małego niesmaku. Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o bugi, to nie wiem ile z tego jest winą mojej porysowanej jak diabli płytki, a ile gry samej w sobie. Jakie zdarzyło mi się mieć bugi? Nieczytane tekstury, raz czy dwa. Czasami skakałem w miejsce, w którym NA PEWNO było się czego złapać, a Lara miała to gdzieś, w wyniku czego umierała krzycząc potwornie. Różne części ciała thrallów wisiały w powietrzu, a raz, nawet, w pewnym momencie na początku Helheimu, gdzie jest zniszczony most i moment, w którym praktycznie non stop wychodzą mobki, a my pod tą falą mamy zrobić kilka akrobacji i nie wpaść do Eitru - wszędobylskiej niebieskiej, fluorescencyjnej mazi. To ponoć napój bogów, gwarantujący nieśmiertelność. Niestety jego minus jest taki, że choć mały z nim kontakt wywołuje zmianę w thralla (jej niestety nigdy nie pokazano, a szkoda, Lara-thrall to by był ciekawy widk; niemniej jednak główna bohaterka definitywnie umiera, pływając na powierzchni jakby się udusiła) - moby przestały wychodzić i nie pojawił się ani jeden. To był akurat bardzo fajny bug, bo nie znoszę tego właśnie momentu, zawsze się stresuję. Zdarzyło się stać w powietrzu, a niektórym - swobodnie biegać w niebieskiej mazi bez uszczerbku na zdrowiu. Co jest nagminne i to w tych samych momentach - przycinanie się cut-scenek. Przynajmniej mogę wówczas zaobserwować wspaniałe falowanie włosów Lary, niemniej jednak to drażni. Odnoszę wrażenie, że w tej kwestii to nie gra, a porysowana płyta zawiniła.
Dla mnie, osobiście, dużym minusem jest to, że w zasadzie jest krótka. Brakuje czegoś, czujesz niedosyt. Kilka leveli więcej, a moje serduszko by się cieszyło. Z drugiej strony, fabuła została, myślę, w wielu aspektach wykończona (może tylko wątek osobisty trochę kuleje), więc wypychanie gry na siłę sztucznymi levelami byłoby raczej błędem.

W 2009 roku wchodzi rozszerzenie TRU tylko na konsolę xbox360 - Beneath the Ashes & Lara's Shadow. Widocznie twórcy posłuchali wszędobylskich głosów o tym, że gra jest za krótka lub jej zakończenie jest dziwne i postanowili pociągnąć to nieco dalej. Niestety, tę przyjemność udostępnili tylko posiadaczom konsoli, cała reszta obchodzi się ze smakiem i z pewnością jest co najmniej niezadowolona z zaistniałego faktu. Do tychże nieucieszonych ludzi należę również ja, ponieważ konsoli nie posiadam. Grę znam z wnikliwej analizy treści wszelakich i oglądania z miną maniaka gameplay'ów.

www.laracroft.pl
Beneath the Ashes
Ale do rzeczy. Beneath the Ashes dzieje się tuż po zakończeniu Underworld. Lara po wydostaniu się z Helheimu wraca do posiadłości (a właściwie do jej zgliszcz, bo przecież poszła z dymem). Nie zamierza tam, póki co mieszkać, a przeszukać ruiny. Dlaczego? Przeglądając notatki swojego ojca (niby zakończyła ten etap życia, ale dalej ciągnie, ciągle ją ciągnie) znajduje krótką wzmiankę o tym, że gdzieś pod posiadłością Croftów znajduje się artefakt o niesamowitej potędze. Tworzy thralle (pół-nieżywi zniewoleni, znani nam dogłębnie z Underworld) a także pozwala nam kontrolować je dzięki inskrypcji. Co więcej, Lara odkrywa, że pod jej własnym domem znajduje się nie tylko tajna pracownia ojca, którą odkryła w Underworld, gdzie była druga rękawica Thora. Przepastne jaskinie z kompleksem średniowiecznych lochów znajdowały się pod miejscem, w którym żyła tyle lat, prawdopodobnie stworzone przez przodków rodziny Croft. To właśnie tam, głęboko pod ziemią i za całą masą pułapek Richard Croft schował ten artefakt.
Nie spodziewajmy się niesamowitej akcji, pościgów i biegania pomiędzy jednym basenem Eitru, a drugim. To nie tutaj te przyjemności. Spotkamy się za to z całą masą logicznych zagadek, które wyglądają na piekielnie zagmatwane. Cała masa pułapek, jak w starych, dobrych czasach (gdzie zapisywało się ze strachu co krok grę, bo a nóż widelec coś wyskoczy i nam wsunie bohaterkę, albo nagle będą kolce...). No i, czy tego chcemy, czy nie, ponownie będzie trzeba wrócić kilkakrotnie do odwiedzonych już pomieszczeń, by ruszyć gdzieś dalej.

www.laracroft.pl
Lara's Shadow
No i to, co mnie absolutnie zaintrygowało w stu procentach. Lara's Shadow. Pamiętamy Dopplenagera, prawda? To jest właśnie to, okazja, by tą nietuzinkową postacią skopać kilka tyłków. A pamiętamy przerywnik w Underworld z matką i to, jak Amanda wyrzuca Doppelangera gdzieś w przepaść? Właśnie do tego momentu wracamy. Okazuje się, że Cień Lary nie wpadł do Eitru, jak się wydawało, a spadła na kamienną platformę i traci na niej przytomność. Gdy się ocyka, zaczyna się nasza rozgrywka.
Przede wszystkim, ten chapter jest trochę trudny. Sporo pułapek, powracanie do zwiedzonych pomieszczeń. Przyjemnym umilaczem jest poprawiona grafika i wielkie komnaty, zanurzone w Eitrze.
Sobowtór jest postacią bardzo małomówną, ale gdy już coś mówi, jej głos jest niesamowity. I to, co sama postać wypowiada zwala z nóg. Niesamowite jest to, że Natli udało się w końcu stworzyć coś dobrego, bo Doppelanger jest naprawdę nietuzinkowy. Humor i poczucie humoru wraz z szeleszczącym głosem, to jest to!
Uzbrojono ją w niesamowitą paletę ciosów wręcz. Walcząc nią, możemy zapomnieć o pistoletach, tak przyjemnie się te wszystkie thralle pokonuje rękoma i nogami. Co więcej, dostaliśmy nową moc - Shadow Powers - dzięki której możemy bardzo szybko poruszać się i wykonywać skomplikowane akrobacje.

Całość jest na filmowym, wysokim poziomie. Przede wszystkim, obie części odkrywają przed nami pewne tajemnice i wyjaśniają niektóre kwestie. Na przykład, co się stało z Natlą i czy w końcu ta cholerna bogini zdechnie.
Najbardziej żałuję właśnie tego, że nie mogę pobawić się Sobowtórem. Ta postać jest niesamowicie intrygująca.

www.laracroft.pl
Tomb Raider
Tomb Raider (2013). Restart serii. Pamiętacie biografię bohaterki w trylogii, a także poprzednich częściach? Zapomnijcie o niej. Tomb Raider z 2013 roku to coś zupełnie innego. Zresztą, nie bez powodu jest restartem serii, prawda?
Co się zmienia? Sama bohaterka. W tej części Lara nie ma żadnego doświadczenia. Nie znalazła żadnego Excalibura, nie miała w rękach młota Thora, nie szukała pradawnego sztyletu, nie odwiedzała tylu niesamowitych krajów. Wręcz przeciwnie. Ledwie skończyła dwadzieścia jeden lat i studia archeologiczne. Co prawda, w dalszym ciągu jest członkiem wpływowego rodu, niemniej jednak pragnie odciąć się od wpływów bogatych rodziców i działać na własną rękę - właśnie dlatego podczas studiów nie obca jej była praca na pół etatu. Wyprawa, której częścią się staniemy to pierwsza, prawdziwa, długa i całkowicie jej praca archeologiczna Lary (ogólne doświadczenie posiada, spędziła dużo czasu na tym samym statku jako nastolatka, uczestniczyła w mniejszych wyprawach jako stażystka). Jest ona związana z poszukiwaniem Yamatai, a to poszukiwanie zmusiło naszą bohaterkę do tego, aby wyruszyć w podróż morską. Dzięki tej wyprawie stała się pełnoprawnym członkiem załogi statku Endurance. Niestety statek rozbija się i od tej pory radzimy sobie sami na obcej, nieznanej nam wyspie, która okazuje się nie być bezludna. Cała akcja odbywa się właśnie na niej.
Kolejne zmiany, to to, co nasza bohaterka potrafi. Nie ma opcji, by świeżo po studiach Lara Croft potrafiła biegać po ścianach, robić wymyślne salta  i cieszyć nasze oczy swoją nieprawdopodobną gracją podczas tego wszystkiego. Lara łapie się gzymsów, ale niekiedy robi to niezgrabnie. Wchodzi na górę jak człowiek, kolanami, podciągając się. Przestraszona mówi do siebie coś typu "Nie panikuj. Znajdź wyjście. Wyjście. Gdzie ja jestem?". To bardzo mi się podobało.
Nie ukrywam, że grę znam tylko z kilku gameplay'ów z YT. Sam nie grałem i nie wiem kiedy będę miał taką okazję - karta graficzna mojego laptopa nie pociągnie tak nowej i wymagającej gry. Szkoda. Co jeszcze rzuciło mi się w oczy jako biernemu obserwatorowi? Świat już nie błyszczy się w miejscach, gdzie mamy iść. Co prawda w Underworld już też nie było czegoś podobnego, ale raczej  ciężko było się zgubić i nie trafić - by dojść gdzieś, ograniczano się raczej do jednej lokacji i zrobieniu coś w niej, a największy problem mógł być tylko i wyłącznie w Meksyku. Tu sprawa wyglądać będzie trochę inaczej. Nierzadko trzeba będzie iść dookoła, aby gdzieś trafić lub przemierzyć znaczną część obszaru, by rozwiązać jakąś zagadkę i przejść dalej. Oczywiście już nic się nie błyszczy. Trzeba się rozejrzeć. Co więcej, Lara może wchodzić na gzymsy, drabiny, platformy, półki skalne, ściany itd.
www.laracroft.pl
Tomb Raider
Smutne jest trochę to, że Lara Croft bardziej przypomina jakąś azjatycką na wskroś produkcje, coś pokroju Devil May Cry, a to przecież nie o to chodzi i to nie jest ta Lara, którą tak pokochałem w dzieciństwie. Niemniej jednak, producenci za punkt honoru przyjęli stworzenie czegoś, co stałoby się nową, drugą ikoną. Czegoś, co nie tylko dorównałoby, ale i przebiło ten szum z lat dziewięćdziesiątych.
Bardzo fajną kwestią jest jednak brak jako takich leveli. Wszystko jest ze sobą spójne, do naszej dyspozycji jest bardzo duży świat. Są, oczywiście, zadania, ale nie ograniczają się do leveli - nie w takiej formie, w jakich dotychczas to znaliśmy. Praktycznie cała wyspa jest do naszej dyspozycji i prawie wszędzie będziemy mogli wrócić.
Trailer, który jest niżej w stu procentach ukazuje, jaka to będzie opowieść. Wraz z Larą będziemy mogli przekonać się, jak człowiek w trudnej sytuacji potrafi być silny i zmotywowany. Szybki. Pewny siebie. Brutalny. Sądzę, że to wspaniała kwintesencja tego, co możemy znaleźć w tej produkcji i jak wielkie wrażenie może ona na nas wywrzeć. Jeśli uda mi się w to zagrać, a jestem pewien, że prędzej, czy później tak będzie, to naprawdę będzie to wydarzenie na wielką skalę dla mnie osobiście.


Długo to trwało, ale w końcu jest. Nic dziwnego, że było to tak obszerne. Trochę części było i myślę, że jeszcze trochę będzie. Na koniec wstawię pracę blablue13, który/która przygotował/-a filmik, mający 14 min., który podsumowuje wszystkie części. Zainspirowało mnie to na tyle, że zastanawiam się, czy nie zainstalować sobie Legendy i nie przejść tego jeszcze raz. Enjoy i dziękuję za przeczytanie (a liczę na to, że ktoś dotrwał do całości).

Nie mogło być inaczej:
10/10, być może trochę z sentymentu

Zainteresowani kupnem: mam coś dla Was. Wszystkie części możecie mieć za jakieś 50 zł.
Ultimate Edition - w skład którego wchodzą części do ósemki włącznie. Nie uwzględniona jest tylko najnowsza produkcja, ponieważ ówcześnie jeszcze jej nie było.
Tomb Raider 2013 - czyli najnowsza produkcja.

2 komentarze:

  1. Mm.. Tomb Raider jedna z najlepszych gier jakie znam ;3
    Ale mniejsza z tym, spodobał mi się sposób w jaki to wszystko przedstawiłeś. Każdą część, a raczej fabułę, szczegółowo opisałeś, taka naprawdę ciekawa recenzja. Ogółem to dodam od siebie, iż jak teraz włączam sobie, którąś z tych "starych" części to grafika mi nie przeszkadza, może jest to związane z tym, iż w dzieciństwie również grało się w te i nie tylko gry no i zostało takie... przyzwyczajenie. xD Spodobało mi się to, iż niby tak trochę streszczasz fabułę, a jednocześnie do końca nie wiadomo o co chodzi i co się wydarzy podczas grania. Szczerze to nie rozumiem jak można grać w tę grę bez dźwięku ;o muzyka (i wszystkie inne creepy odgłosy T.T) to jeden z głównych elementów uroku tej serii. Oo.. widzę, że ktoś tu również, zapewne, najbardziej przepada za Underworld (no oprócz TR z 2013 >.>) osobiście jedynego czego w tym nie lubię to wielgachnych pająków (fuu... >.< tak to jest jak się gra w gry z takimi pająkami, a nienawidzi się tych stworzeń T.T) oraz motorek... głównie dlatego, iż kilka razy się przez niego podczas gry poniekąd zgubiłam >.< xD Coś mi się wydaje, że zapomniałeś o fakcie, iż w Underworld Lara potrafi również z tych "tyczek" strzelać ;3 No i widzę tu nawiązanie do Księcia Persji to.. może również pojawiłaby się i z tego recenzja ? *.* Co do kopania przeciwników to jest to według mnie (osoby, która nie radzi sobie ze zwolnionym tempem >.<) najlepszy sposób na tzw. Thralle ;3 Zgadzam się z Tobą co do pająków >.< takie... fu... x.x xD
    Serio mi się spodobała Twoja recenzja, świetne ujęcie wszystkich aspektów gry.. mmm... *.* To wszystko w max mnie zachęciło do przejścia wszystkich części >.< a przede wszystkim ponownego przejścia 2013 i Underworld (może też przez to, że uwielbiam te części xD)
    Tak mi się troszkę rozpisało... przepraszam >.< Tak to jest jak zaczynam gadać na temat, który niezmiernie lubię T.T
    A tak już dodam tutaj żeby nie pisać ponownie, tak przy okazji: to może zrobiłbyś taką recenzję z Prince of Persia, Gothica i Wiedźmina *.* Tak mnie teraz też naszło na te gry xD
    Dobra już dłużej nie przynudzam >.<
    Pozdrawiam ;*
    Manon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie grałem w 2013, a żałuję bardzo ;c Na pewno kiedyś to nadrobię.
      A Księcia Persji przechodziłem. Nie wszystkie części, bo Piaski Czasu tylko w połowie, ale co nieco ugryzłem (na przykład przeszliśmy z I. całe Zapomniane Piaski - to skakanie po zamrożonej wodzie, odmrażanie jej i znów zamrażanie, kosmos). W sumie pomysł niegłupi, chętnie się za niego zabiorę w wolnej chwili.
      I dziękuję za docenienie, ten materiał długo był tworzony. Widzę kilka błędów merytorycznych i brak literek, co poprawię w wolnej chwili.
      A co do reszty propozycji, zabijcie mnie, ale nie grałem. Jak nadrobię, to na pewno się za to zabiorę! Zapiszę sobie w projektach, żeby nie było, że zapomniałem.
      Dzięki za komentarz, to sporo dla mnie znaczy ;)

      Usuń

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.