`podróże nie dla każdego?

   Zasypiając, nie wiedzieć dlaczego pomyślałem o szkole i nauczycielce, która wykłada historię. Przypomniała mi się historia, którą nam opowiadała. Działa się ona w czasach, gdy studiowała. Miała ona wyjazd, który polegał na tym, że miała spędzić jakiś niewielki okres czasu w osadzie gdzieś w Ameryce Północnej. Haczyk polegał na tym, że tamtejsi ludzie żyli "jak za starych, dobrych czasów". Bez elektryczności, kanalizacji, sklepów, łazienek, miast.
   Przypomniało mi się także moje niezwykłe rozbawienie dotyczące standardów, jakie tam panowały - jedzenie niedobre, łazienki brak, no i lamy. Tak, owa osada do takich czynności, jak uprawa roli używała lam w charakterze pomocy. Wiadomo, zwierzęta te może nie pachnął jakoś cudownie i przyjemnie, bywają także uparte... No, są jakie są. Narzekała na nie, bo nie słuchały się jej (co zabawne, dzieci, które mieszkały tam - i owszem; niezwykle ją to irytowało), no i poza tym śmierdziały, oczywiście. Zbrodnia narodowa.
   Wydała mi się wtedy taka rozpieszczona. Pojechała w gościnę do obcych ludzi, wyciągnięta z bezpiecznych skrzydeł swojej matuli i nagle wszystko było nie tak. Cóż, to tylko moja perspektywa osoby trzeciej, tak naprawdę, być może ku temu było więcej przesłanek, o których nam nie powiedziała, ale brzmiało to bardzo płytko.
   W zasadzie, ta refleksja poskutkowała jakoś negatywnie na moje samopoczucie. Dotychczas miałem w stosunku do tej kobiety mieszane uczucia, ale bardziej skłaniające się do pozytywnej neutralności. Nie zwykłem faworyzować jakiegoś nauczyciela. Tymczasem wiele z jej poglądów bardzo mi nie odpowiada i im dalej w las, tym więcej dostrzegam drzew, ale brak im piękna. Są suche i powykrzywiane. Przykre doświadczenie.
© Agata | WS | x x.