`jak to życie potrafi zaskoczyć

Moment, w którym dowiadujesz się, że niespecjalnie lubiana przez Ciebie osoba nie żyje jest bardzo dziwny. Z jednej strony nie zachowujesz się tak, jak wszyscy wokół - nie płaczesz, nie ciągasz nosem, nie dramatyzujesz. Przyjmujesz smutną rzeczywistość całkiem spokojnie.
Masz też wrażenie, że coś z Tobą jest nie w porządku. Że jesteś potworem, który nie ma uczuć, bo nie reagujesz jak reszta.
No nie reagujesz.
Nie wiem, czy jest to rzecz, którą chcę pamiętać, ale z drugiej strony, jakim by nie był człowiekiem i ile złego by nie wyrządził, to dalej istota żyjąca. Humanoidalna. Posiadająca swoje myśli i pragnienia. Zagubiona jak cholera w czeluściach narkotycznego amoku, oczywiście, że tak. I nie akceptowałem tego całym sobą, tak bardzo, jak tylko się dało. Ale nie życzyłem mu śmierci. Ta odnalazła go jednak sama.
Z poniedziałku na wtorek zmarł były partner mojej matki - piszę "były", bo kilka dni temu z nim zerwała. Który raz, nie będę w to nawet wnikał. Tym razem miało być już "na serio". No, faktycznie. Jest. W środę został znaleziony przez moją matkę w swoim mieszkaniu na prośbę jego matki, która była zaniepokojona, bo nie mogła dodzwonić się do syna. Okazało się, że już nie żył.
W mieszkaniu był sam. W pidżamie. Na stoliku trzy kreski z heroiny. Krew na białym, puchatym dywanie. Powód? Prawdopodobnie wylew połączony z kilkunastoletnim ćpaniem. Jego organizm po prostu już nie wytrzymał.
Sekcja trwa. Tak, okazuje się, że jeśli przy zdarzeniu były narkotyki, to wchodzi w to cała policja, śledztwo i sekcja. Dość oczywiste.
Osoba, z którą tak chciałem, żeby moja mama się rozstała nie żyje. I nie, to nie tego sobie życzyłem. Po rozstaniu moja mama byłaby smutna, może trochę podłamana, ale pozbierałaby się z pewnością szybciej, niż po czymś takim. Niż po nagłej śmierci.  A tak, zachowuje się tak, jak wtedy, gdy miałem jedenaście lat i odszedł od nas mój ojciec. Dokładnie to samo. I wiem, jak to będzie przebiegało. Martwi mnie to. Ale czy mogę coś zrobić?
Pozostaje mi mieć nadzieję, że teraz jest Ci lepiej, skończony idioto. Może chociaż tam nie uzależnisz się od niczego, co? :)

`chciałbym być jak księżyc - najważniejszy

Prawdopodobnie mam bardziej podziurawioną duszę i serce, niż chciałbym się do tego przyznać. I zdaję sobie sprawę z tego, że podobne słowa, które padają od przedstawiciela płci tzw. "brzydkiej" to raczej oznaka bycia gejem w obecnych czasach. Być może jest to jednak pewien proces, który musimy przejść, aby można było w przyszłości spojrzeć na mężczyznę i nie widzieć w nim tylko większej siły fizycznej, czy konieczności bycia tak bardzo męskim, jak bardzo się da. Być może w przyszłości oni też będą mogli być ludźmi. Osobami, które płaczą, śmieją się bez powodu, które mają swoje nastroje i ich następstwa. Oczywiście, każda z tych rzeczy występuje raczej rzadziej, niż u kobiet, ale to nie oznacza, że mężczyzny nic nie wzrusza, czy nic nie smuci do tego stopnia, że płacze.
Prawdopodobnie mam bardziej podziurawioną duszę i serce, niż chciałbym się do tego przyznać. I zdaję sobie z tego sprawę, ale wiem, że w tej chwili nie mam narzędzi, aby to stuprocentowo wyleczyć. Nie wiem nawet, czy jest to tak naprawdę możliwe. Zastosowałem lekarstwo tymczasowe, które służy do tego, aby zalepić wszystkie rany. Zaklejenie ich nie sprawi, że zniknął, ale dzięki temu nie będzie mi to przeszkadzało cały czas.
Prawdopodobnie mam bardziej podziurawioną duszę i serce, niż chciałbym się do tego przyznać. Czuję takie stałe pragnienie, aby być w czyimś życiu na jakiejkolwiek płaszczyźnie number one. Użyłem zwrotu z angielskiego, ale myślę, że doskonale oddaje istotę rzeczy, którą musiałbym tłumaczyć dość długo w naszym ojczystym języku. Jeśli jestem przyjacielem, chciałbym być dla Ciebie najlepszym przyjacielem, który będzie miał wstęp do prawie każdego aktu Twojego życia, każdej szuflady. Jeśli jestem kolegą, chciałbym być dla Ciebie najlepszym kolegą, o którym zawsze będziesz myśleć, gdy przyjdzie Ci coś kreatywnego do głowy, co tylko mógłbyś/mogłabyś robić z znajomymi. Jeśli jestem Twoim kochankiem, chciałbym być Twoim najlepszym kochankiem, z którym noce są gorące, pełne pasji i werwy, o którą mnie nikt nie podejrzewa. Jeśli jestem Twoim partnerem, chciałbym być Twoim najlepszym partnerem, któremu możesz ufać, wiesz, że zawsze będę dla Ciebie i wszystko z pewnością się nam uda, o ile dobrze to rozplanujemy i porozmawiamy. Jeśli jestem osobą, z którą coś piszesz, chciałbym być najlepszą taką osobą w Twoim życiu, która inspiruje Cię non stop i sprawia, że żyjesz światem, którego jesteśmy twórcami.
Skąd ta potrzeba? Przecież nie we wszystkim będę najlepszy. Nie zawsze będę najlepszym przyjacielem, kolegą, kochankiem, partnerem, czy pisarzem. Nie mam pojęcia. Może wynika to z tego, że prawdopodobnie mam bardziej podziurawioną duszę i serce, niż chciałbym się do tego przyznać.
Mówią, że skoro jesteś młody, to nic nie może Cię zatrzymać przed zdobywaniem świata i wiedzy. A ja widzę, że coś może. Chociażby przeszłość, która lubi wlec się za nami w nieskończoność i trzymać nas za kostkę, jakbyśmy byli jej niewolnikami. Może tak jest?
Może uczucie osamotnienia, które miało miejsce w bardzo wczesnych latach utrwaliło się w mojej głowie tak bardzo, że teraz chciałbym być w życiu innych ludzi kimś ważnym. Chociaż dla jednej osoby być najlepszym. Chociaż w jednym aspekcie. Ale potem chciałbym być najlepszy w jeszcze czymś, i jeszcze, i jeszcze. Głód, ogromny głód bycia dla kogoś najlepszym.
Dlatego właśnie myślę, że moje serce jest podziurawione bardziej, niż mi się wydaje. I moja dusza. Ale może kiedyś nie będę musiał jej sklejać. Może kiedyś znajdę środki, aby ją naprawić. I wtedy znów będzie nowa, bez cierpień. Wtedy znów będę mógł zdobywać świat. Oby tylko nie było na to za późno.

Proszę grzecznie o subskrypcje i lajki, jeśli podobają się Wam moje materiały. Są one głównie o grach komputerowych, to w końcu gameplay'e, ale może ktoś się zainteresuje - nawet dla mojego samego gadania. Mam nadzieję ;)

Overwatch Gameplay:


*Post inspirowany Włodkiem Markowiczem i jego najnowszym filmem:


© Agata | WS | x x.