Gdy byłem w gimnazjum, już wtedy się zaczęło. "To Wasza przyszłość", mówił niejeden nauczyciel. Tylko co taki nastolatek może wiedzieć o samym sobie? Prawdopodobnie niewiele, szczególnie, jeżeli w życiu mu się mocno pokomplikowało i zwyczajnie zgubił gdzieś siebie. Przychodzi w końcu taki moment, że człowiek tak zwyczajnie nie daje rady więcej udawać. Nagle wiesz dobrze, że nic nie jest dobrze i nie będzie, dopóki nie znajdziesz w sobie siły lub jakieś pomocy z zewnątrz. To przecież nie jest takie proste, prawda? Żyć. I odnajdywać siebie. To potwornie trudne, wielu z nas tego nie docenia. Ja także nie doceniałem.
Kiedy przyszedł nieśmiały pomysł wdrożenia się jakoś w gry komputerowe, robienie coś w tym kierunku - wszyscy w moim otoczeniu uznali to za nonsens. "Gry to gry, morth, czego Ty chcesz się w nich doszukiwać? Dlaczego miałoby to być jakimś sposobem na zarobek? Kto normalny zapłaci Ci za to, jak oglądasz albo recenzujesz jakąś grę? Upadłeś na głowę? Pracuj no w jakimś sensownym zawodzie, bądź lekarzem albo prawnikiem, kimkolwiek. Ale nie wymyślaj." - jak wiele takich słów wysłuchałem od rodziny, w szczególności od matki, to nie zliczę. Tak stłamszony porzuciłem ten pomysł i szukałem może czegoś innego. Macałem, nieświadom, niepewien niczego. No bo co ja mogę robić? Jedyne co umiem, to grać w gry i pisać. Na tym moje umiejętności się kończą. Trochę jeszcze gotować, czasem, ale jednak... z czym do ludzi?
Kilka lat zabrało mi zrozumienie, że mój pomysł wcale nie był czymś nierozsądnym i głupim, jak próbowano mi wmówić. Szczególnie stałem się tego pewien, gdy zagłębiłem się w świat Youtube i Twitch. Przecież tam właśnie ludzie płacą za oglądanie gier, płacą. Prawdziwymi pieniędzmi, to jest zarobek. Dlaczego mnie zabroniono tego? Dlaczego pozbawiono mnie tej szansy wcześniej, gdy moje własne finanse nie stały w tak opłakanym stanie? Dlaczego podcięto mi skrzydła?
Nigdy nie znalazłem na te pytania odpowiedzi. Jedno było pewne, musiałem spróbować raz jeszcze. Stąd pomysł na kolejną zakładkę bloga, w której są teksty na temat gier i filmów. Stąd kanał na Youtube. Stąd cała działalność, która stawia bardzo chwiejne i niepewne ruchy. Chciałbym z przytupem, tak, jak to sobie wymarzyłem, ale środki, którymi dysponuję mi na to nie pozwalają. Nie szkodzi. Przyjdzie czas, w którym będę mógł realizować się w pełni. Póki co interesujące są te koślawe, krzywe początki, które mam. Bo są już czymś. Są niekiedy bezkształtną masą, zgoda, ale moją masą, którą powoli formuję. I nagle mam sens. Cel.
Dalej moja matka jest do tego sceptycznie nastawiona, ale wiem, że to się zmieni, gdy nabierze to trochę rozpędu. A jestem pewien, że ten czas nadejdzie. Bo mogę dokonać wielkich rzeczy, z których będę dumny. Mogę sprawić swoje własne życie lepszym. Mogę to zrobić. Nikt mi tego nie zabroni, nie zabierze tej mocy. Nikt nie mówił, że będzie to proste, łatwe i przyjemne. Ale dosyć chowania się, gdy wiatr wieje w oczy. Nie ma takiej opcji, żebym po raz kolejny odznaczył się słomianym zapałem. Ja po prostu już nie chcę. Teraz jest mój czas.
Ostatnio ten temat jest mi niezwykle bliski, bo powstały już dwa audiologi, do których serdecznie zachęcam.
Obejrzałam (a raczej wysłuchałam) pogadankę pt. "oczekiwania od człowieka" i w sumie to nic nowego przecież, że zawsze obcy ludzie wiedzą lepiej, jak mamy żyć. Zresztą nie tylko obcy, rodzina na przykład, zawsze będą wiedzieć lepiej, co mamy robić, gdzie pracować, gdzie mieszkać, ile zarabiać itp. Społeczeństwo utrwala pewne schematy, w głowach ludzi pojawia się model idealnego życia, które najczęściej wygląda tak: "dobra" praca w biurze po 8 godzin dziennie, po pracy wieczór przed telewizorem, raz w roku tygodniowy urlop na zatłoczonej plaży w Kołobrzegu. A jak ktoś odchodzi od tych schematów, wybiera inne życie, jest oceniany, często nawet w niewielkich społecznościach wykluczany. A niektórzy się podporządkowują: chcą żyć inaczej, ale pod presją społeczeństwa wybierają właśnie takie bezpieczne życie. Nikt za nas życia nie przeżyje. Nigdy nikt nie wejdzie w naszą skórę, nie będzie przeżywał tego co my, więc róbmy co chcemy, nawet wbrew wszystkim. Po prostu bądźmy szczęśliwymi ludźmi, którzy żyją w zgodzie ZE SOBĄ, a nie w zgodzie z oczekiwaniami społeczeństwa. I sami też nie oceniajmy i nie krytykujmy stylu życia innych ludzi.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, www.girloftheforest.blogspot.com
Nic nowego, trudno się nie zgodzić, ale z drugiej strony zostało to nawet przez Ciebie potwierdzone, że ludzie dalej brnął w schematy, które ich krzywdzą. Robią to sami sobie. Może więc jednak czasem trzeba przypomnieć to "nic nowego" dla szerszej społeczności? ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz ;)
Każdy człowiek powinien iść własną drogą, ale jak to w życiu bywa...Rodzina często wybiera te drogi za nas. A później jak ta droga nie wypali to " to ty decydowałeś, to twój błąd w twoim życiu, my nigdy nie podejmowaliśmy decyzji za ciebie więc to t w o j a (znów) wina"
OdpowiedzUsuńZnam to doskonale.
Staram się iść własną drogą, ale to równa się ciągłym kłótnią" głupio robisz, będziesz tego żałować, zastanów się na swoim życiem..."itd.
Mimo wszystko...
Twoje życie, twoje sprawy, twoje decyzje. :)
To mi przypomina opowieść mojej siostry ciotecznej. Poszła na pedagogikę i rodzice oraz niektórzy znajomi od razu z słowami, że będzie tego żałowała, że to głupia decyzja i tak dalej.
UsuńEch. Mentalność ludzka.
Nie lubię takich przemów, to jest regularne pranie mózgu
OdpowiedzUsuńInteresująca opinia. Przykłady?
Usuńnikt za nas życia nie przeżyje, nikt też nie przecierpi naszych trosk i łez nie wyleje, to i czemu ma dyktować, w jaki sposób życie przeżyć?
OdpowiedzUsuńmądrze tu. pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://wodbiciuwlasnegoja.blogspot.com
Myślę, że ludzie po prostu lubią dyktować innym warunki, a jeżeli mają ku temu okazję - robią to. W przypadku bliskich to często jest też wyraz niespełnionych marzeń, własnych marzeń, które próbują spełnić kosztem swoich bliskich, na przykład dzieci.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa, pozdrawiam również ;)
może łatwo mi mówić, ale najlepiej iść własną drogą... wiadomo, że to cięzkie. jest się dzieckiem, nie ma się siły przebocia, nie wie się czego chce, rodzice wiedzą co dla nas najlepsze... no ale. to nie trwa wiecznie. w pewnym momencie my zaczynamy sami podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. wybieramy to lub to. i tylko od nas już zależy wszystko. złem rodziców jest to, że jesli coś czasem zostanie stłamszone za młodu to nie da się tego uratować. dobrem naszym jest to, że jesli chcemy to możemy i żadna siła nie sprawi by było to niemozliwe. bo w pewnym momencie już wszystko zalezy od nas. nawet jesli nie do końca wiemy czy chcemy.
OdpowiedzUsuń