`ułożyć życie na nowo, choć podwaliny stare

Ogólnie jest słabo. Trochę roboty mam i raz cisnę jak szalony, a innym razem nie mam na to chęci i sił. Być może gdyby odzywał się częściej, to czułbym się bardziej potrzebny nawet jako ten cholerny przyjaciel, a tak - jesteś, czy cię nie ma, to bez znaczenia. Albo jak zwykle dramatyzuję, cholera go wie.

"Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół,
Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My,
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam, nie chce się dzielić na pół,
Zostań, poukładaj mi łzy,
Jedna z nich na pewno to Ty"
Ciągle chodzi po głowie. Jak zapętlona taśma.

Pragnę tylko, żeby to wszystko okazało się po prostu fatalnym, złym snem i nic więcej. Niestety wiem już, że wcale nim nie jest, jednakowoż nie poprawia to nazbyt mego nastroju. Jedyne co mnie trzyma, to "Twadym trza być, nie miętkim!".

8 komentarzy:

  1. Jak tam, jakieś pozytywne zmiany może?;] Tak się pod poprzednim postem Twoim rozgadałam, a potem zamilkłam, ale jakaś ta jesienno-zimowa pogoda nie nastraja zbyt pozytywnie.

    A że robota jest, to dobrze, zajmujesz się czymś innym niż On.

    I piszesz, że gdyby się częściej odzywał to czułbyś się bardziej potrzebny jako przyjaciel. Cóż, nikogo nie można zmusić do utrzymania kontaktu, chociaż czasem sama żałuję. Ponieważ rozstałam się po tym długim związku raczej pokojowo, chciałam jakoś podtrzymać znajomość, mieć w tamtym facecie chociaż przyjaciela, skoro już nic więcej nie. No i jak ja się odezwę, rozmowa przyjemna, wszystko ok, ale on sie sam z siebie nie odezwie w ogóle. Ah, więc i tu się nie udało. Mam nadzieję, że Tobie pójdzie lepiej;]

    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano zamilkłaś. Okazuje się, że chyba tylko Ty skłonna jesteś czytać te wszystkie dziwne rzeczy, które tu wypisuję ;)
      Niestety nie mogę poszczycić się żadnymi pozytywnymi zmianami, a i nie mogę też stwierdzić, że nie myślę o nim, czy coś tego rodzaju.
      Nie. W zamian dostałem filmik jego z koleżankami, który robił w ramach halloween. Czy muszę mówić, że moje oczy ciągle go wyszukiwały i gdy znalazły, coś zaciskało mi się za każdym razem w sercu bardzo boleśnie, a w gardle tworzyła się gula na samą myśl, że tych ust już nigdy może być niedane mi dotknąć?
      To zdecydowanie najgorszy czas mojego życia. Nawet jak ojciec mnie wychujał nie bolało tak bardzo. Wiesz, nigdy czegoś podobnego nie czulem. Sądziłem, że już byłem kilkakrotnie zakochany, czy zauroczony, ale to się umywa temu, co teraz się dzieje. I naprawdę jestem tym zmęczony. Wiem, byłem potworem, wiem, odpychałem go, bo bałem się zaufać, bałem się tego uczucia. Tylko to "wiem" teraz na nic się nie zdaje.

      Prosił, żebym był jego przyjacielem na chwilę obecną, a na pytanie, czy chciałby w najbliższej przyszłości lub nieco dalszej być ze mną, powiedział, że to trudne pytanie i nie wie. Nie wiem, czy nie chciał mnie urazić mówiąc definitywnie "nie", czy naprawdę nie wie.
      Jedno jest pewne, tracę nadzieję z każdą chwilą bardziej i nie potrafię się pogodzić i oswoić z myślą, że najprawdopodobniej ostatnie wakacje to ostatni raz, gdy go widziałem, gdy mogłem go przytulić, gdy mogłem poczuć ten lekko słodki i ponad wszystko świeży, orzezwiający zapach jego ciała, poczuć łaskotanie jego włosów na nosie i obserwować, jak rozluzniony pląsa do muzyki, która akurat leciała z komputera.
      Ugh, emocje robią ze mnie taką kluchę, to dlatego ich nie lubię.

      Pozdrawiam z nie najlepszym samopoczuciem i w zasadzie stosunkowo zdołowany morth, który non stop ma włączone stacje muzyczne, by nie było za cicho w domu. Cisza robi ze mną jeszcze gorsze rzeczy.

      Usuń
    2. Weź się w garść i pokaż, że na niego zasługujesz, zamiast się dołować. Masz więcej czasu do zapełnienia teraz to rób coś dla siebie, zadbaj o wygląd, sport podobno dodaje energii. Zdobywaj wiedzę w różnych dziedzinach, rozwijaj zainteresowania, umiejętności.

      W obu wypadkach dobrze na inwestowaniu w siebie wyjdziesz, jeśli się zjedziecie on będzie miał lepszego partnera, a jeśli nie Ty będziesz miał lepszy dalszy start.

      Pokaż też, że sobie bez niego poradzisz, niech on to wie. I niech sam pożałuje że takiego fajnego faceta stracił. To może zechce mu się zawalczyć o Ciebie, bo jeżeli będzie przekonany, że Ty dla niego wszystko i jak kiwnie palcem to wrócisz, no to raczej walczyć nie ma o co.

      Nie umiem się wysłowić xD ale Wy, znaczy faceci, macie tak, że lubicie zdobywać, a jak się zdobędzie, to już nie ma takiego fanu 'bo nie o to chodzi by króliczka złapać, lecz by gonić go'. Kobiety też trochę tak mają, ale my najczęściej bardziej cenimy sobie stabilność. Chociaż ta nieuchwytna nutka niepewności też jest dobra, sprawia że obu stronom nadal się chce nad sobą pracować.

      A wakacje zapisz w pamięci jako dobre wspomnienia;] Na nie-pocieszenie powiem, że się nie zapomina, nadal mi czasem na myśl przychodzi jakaś rzecz z przeszłości z moim byłym, choć już dobrych kilka miesięcy jestem z kimś innym;p

      K.

      Usuń
  2. Oczywiście, wiem, że powinienem spiąć dupę i zająć się różnymi aspektami swojej osoby, głównie jednak tym, żeby nie być tym pieprzonym tyranem. Rozmawiałem wczoraj z jego koleżanką i okazało się, że każdy wiedział o tym, że nim jestem, ale nikt nie miał jaj, by mi powiedzieć o tym. Nie chcę myśleć, jakim potworem muszę być, skoro ludzie tak się mnie boją. Przeraża mnie ogrom tego wszystkiego, czego się o sobie dowiedziałem. Zacząłem czytać skąd się tyrania wzięła i jak się tego pozbyć. Szczerze mówiąc o tym, jak się z tego wyleczyć niewiele jest. Natomiast zawsze piszą, by nie wracać do tyrana i nie dawać mu szansy. To wcale optymistycznie nie nastraja.

    Poza tym, zdecydowałem, że jednak wznowię wizyty u psychologa. Zrezygnowałem z nich, bo uznałem, że ich nie potrzebuję. Zresztą, ciężko u mnie z komunikacją, ale skoro wynikła taka sytuacja, to chyba nie mam wyjścia i będę po prostu chamsko szczery pierwszy raz. Przynajmniej taki jest zamysł, czy wyjdzie - who knows.

    Nie chcę o nim zapominać, ani z niego rezygnować. Choć to prawda, że jak się zdobywa, a jak się już zdobędzie - to dwie różne kwestie. Niemniej jednak... Egh. Nie wiem. Czasem mam wrażenie, że robię sobie sam jakąś chorą i bezsensowną nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie przesadzasz trochę? Z tym tyranem?
      A to widze odważnie, nie ma co. No bez przesady, żeby dorosły facet się drugiego miał bać. Wiesz, bardzo nie podobają mi się sytuację tego typu, bo powinien był z Tobą pogadać, a nie rozmawiać ze wszystkimi znajomymi szukając rady.

      I to chyba chodzi o trochę inny level 'tyranii' (żeby nei dawać szansy), jak już ktoś kogoś tłucze, chleje i wrzeszczy i koniec.

      Komunikację należy ćwiczyć;] Przydaje się w życiu;]

      powodzenia
      K.

      Usuń
    2. Wiesz, to pytanie mnie zastanowiło. I postanowiłem poszperać, poszukać jakie zachowania oznaczają tyranię... Okazuje się, że niestety nie przesadzam i nikt z otoczenia (nagle i matka potwierdziła, że jestem tyranem) nie ma ku temu wątpliwości. Tylko że dopiero teraz to widzę, a nie wcześniej. Zdarzało mi się mieć pretensje, jak gdzieś wychodził ze znajomymi i o tym nie wiedziałem. Zdarzyło mi się go krytykować, bardziej żartem, niż serio, ale najwidoczniej rozumiał to jako pojazd po nim. Kiedyś z płaczem wykrzyczał, czy bawi mnie poniżanie go przed innymi. Byłem wstrząśnięty, bo nic takiego w mojej opinii nie było, ale faktycznie po zastanowieniu mógł to tak odebrać. Zdarzyło mi się bardziej żartobliwie, niż serio rzucać teksty typu "idiota, głupek", ale to tak... Żartobliwie. Nie było to tak jednak odbierane.
      Co więcej, gdzieś czytałem, że to, skąd się to u mnie wzięło może pochodzić od ojca. To mężczyzna, a więc podświadomy wzorzec, a to on zwykle jak mieszkał ze mną i mamą nie szczędził mi podobnych słów, tj. wyzywał od idiotów, durniów, debilów, przygłupów itd., gdy coś nie udało mi się zrobić, nie usłyszałem, czy nie zrozumiałem. I to samo robi.. Och. To samo robiłem z nim.
      Co do strachu. To przecież nie jest zależne od tego, jakiej jest się płci. On się bał, że na niego nakrzyczę, że będę się na nim wyżywał jak zrobi coś inaczej, niż sobie wymyśliłem itd. Niejednokrotnie to kobieta jest tyranem i mężczyzna w związku również się jej obawia.
      Nie da się ukryć, że już mi to mówił, tylko nie dosadnie, tj. "jesteś tyranem", a "przestań się wściekać, że wyszedłem z koleżanką, o co ci chodzi" itd. i uświadamianie mi, że się złościłem. Nie powiązałem tego jednak. Byłem ślepy i głuchy.
      Nie trzeba kogoś bić, by stosować tyranię. Ja go nigdy nie uderzyłem fizycznie, ale psychicznie najwidoczniej miliony razy. I pretensje, krzyki i kłótnie, jakie powodowałem były faktycznie bardzo częste. Jezu...

      Usuń
    3. No masz rację, nie jest niby zależne od płci, raczej od charakteru. Ale nadal nie rozumiem do końca obawy, że ktoś nakrzyczy itd, bo ja bym pewnie powiedziała co myślę i na owego wrzeszczącego nawrzeszczała samodzielnie xD Nie jest to typowa sytuacja zagrożenia, jedyne czego się można obawiać to, że ktoś nam sprawi przykrość. Ale skoro już i tak ją sprawia równie dobrze można takiej osobie powiedzieć to prosto w nos.

      No to sory, trochę zjebałeś. Znaczy z pretensjami, chociaż dla mnie to dalej się z tyranią tak słabo łączy, ale nie ważne, jak zwał tak zwał. Za to myślę, że brakowało mu wolności, czuł, że za dużo wymagasz a dajesz mu za mało swobody. Bo przecież jak mieszkacie tak daleko (a nie razem) to jednak nie powinno Cię zanadto interesować, że gdzieś wychodzi, a już zwłaszcza jako jego facet a nie rodzic. W sensie wiem, że pewnie byłeś zazdrosny, ale to jest to czego nie można pokazać - zazdrości, trzeba zaufać drugiej osobie;]

      A jeszcze jeśli chodzi o pretensje, ja sobie wypracowałam taki 'system', że jak mi coś nie pasuje, to staram się nie marudzić pod wpływem emocji, a przemyśleć, przespać sie ze sprawą i dopiero na spokojnie porozmawiać. No chyba, że to coś niecierpiącego zwłoki, ale często mi sie zdarzało, że stwierdzałam po ochłonięciu, że właściwie nie wiem o co mi chodziło i z dupy te pretensje, za to w rezultacie nie mówiłam nic;p

      Ale widzisz, teraz jak jesteś świadom swoich błędów powinno Ci iść łatwiej z wyeliminowaniem ich w przyszłości.


      K.

      Usuń
    4. On też odkrzykiwał, ale wiesz... Faktycznie, po dwóch latach czepiania się o byle gówno można mieć dosyć. Poza tym no wiesz, jak się kogoś kocha to nie chce się ranić, nie wiem, może uważał, że go zranię jak się wścieknę, będę z niego niezadowolony, nie dość dobry będzie dla mnie czy jakieś inne tego typu nonsensy, nie mnie to roztrząsać.
      Ta, teraz robię podobnie jeśli chodzi o pretensje, ale przez długi okres czasu nope. Więc...
      Eh. Przypuszczalnie już mnie nigdy więcej nie będzie chciał, bo jak ten temat wypływa to milknie, Cóż...

      Usuń

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.