W przeciągu ostatniego roku sporo moich koleżanek z czasów podstawówki lub/i gimnazjum zaszły w ciążę. Łatwo się domyślić, że wszystkie z nich są bardzo młode, ledwie dwudziestka na karku. Z pewnością dla większości w obecnych czasach nie jest to dobry moment na dzieci.
Trzy z nich, o których się dowiedziałem są albo były w ciąży. Jedna już urodziła. Zastanawiam się, co kieruje ludźmi, którzy uprawiają seks bez zabezpieczenia...
Z żadną obecnie nie mam kontaktu. Zniknął on, siłą rzeczy, każdy z nas odszedł w swoje drogi, zmieniliśmy się przez wzgląd na różne doświadczenia. Jedna z nich studiowała matematykę w Warszawie. Ponoć ciąża to wpadka, a ponieważ rodzice koleżanki nie chcieli nieślubnego wnuka - wyszła też za mąż. Dwadzieścia lat, małżeństwo i niemowlę.
Kolejna podobnie. Poszła do ślubu, a trzy-cztery miesiące później urodziła syna. Trzecia z nich jest w szóstym miesiącu.
Piszę o tym, bo dla mnie to coś... czy ja wiem, strasznego? Być może brzmi to fatalnie dla osób postronnych, ale pomijając moją awersję do dzieci, dwadzieścia lat i niemowlak to dużo za wcześnie. Ja wiem, moja babcia pytała mnie kilkakrotnie kiedy w końcu się ożenię, spłodzę syna i córkę, takie różne. Tylko że wtedy było inne wychowanie, inne czasy. Wiadomo, starsi ludzie żyją przeszłością, trochę. Ale osoby młode?
Co taki człowiek, który uprawia seks bez zabezpieczeń w postaci tabletek, prezerwatyw, sprężynek i innych wynalazków musi mieć w głowie? Żadna z nich nie chciała mieć tak prędko potomka. Żadną z nich na to nie stać w chwili obecnej. Każda natomiast musiała zrobić przerwę w swojej edukacji lub rzucić ją na kilka lat.
Może mnie łatwo mówić, bo w ciążę nie zajdę. Albo dlatego, że nie uprawiam po prostu seksu. Niemniej jednak chyba bym się postrzelił, gdyby okazało się, że moja dziewczyna byłaby w ciąży. Czysto hipotetycznie spekuluję, bo oczywiście nie posiadam lubej, ani nic takiego.
Po prostu trochę mi się to nie mieści w głowie. Może dlatego, że ogólnie nie chcę mieć dzieci. Och, ja wiem, wszyscy w tym momencie potakują z politowaniem i stwierdzają, że jak przyjdzie pewien czas, to będę chciał. Nie wykluczam, ale nie zamierzam posiadać potomka. Lub potomkini. Po pierwsze, nie mogę mieć swoich, biologicznych, a po drugie, niech mnie szlag, nie byłbym dobrym ojcem. A po co krzywdzić tym kogoś niewinnego?
Szczerze Ci powiem, że nie mam bladego pojęcia co kieruje takimi ludźmi. Osobiście wysnułam hipotezę, że małżeństwa przez wpadkę są zawsze nieudane. Nie spotkałam jeszcze rodziny, która została założona na siłe (czyli przez ciąże) i byłaby szczęśliwa. Myślę, że jakiś żal po straconej wolności pozostaje. Mi natomiast żal tych dzieci, które niejednokrotnie nie otrzymują tyle miłości, ile powinny, a przecież nie są tu niczemu winne. Ludzie powinni się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńwww.nankurunaisaa.blogspot.com
Wiesz, moja najstarsza siostra była wpadką moich rodziców. Co śmieszne, moja najstarsza siostra zaliczyła też wpadkę ze swoim obecnym mężem. Pękła gumka, po prostu. Zdarza się, no nie? Mają teraz trójkę dzieci, oboje skończyli studia, mają świetną pracę, są szczęśliwi. Nie popieram bezmyślnego seksu, bynajmniej. Ale chodzi mi o to, że nieraz człowiek który wpadł wcale nie jest tak bardzo nieodpowiedzialny i nie zawsze wcale kończy się to źle:)
OdpowiedzUsuńA to że nie chcesz sam...to jest wolny wybór i nikomu nic do tego. Niektórzy po prostu nie chcą, a nie, że im się z czasem zmieni i tyle:)
No w takim przypadku, to oczywiście, wszystko jest w porządku, bo jakby są ustawieni. Wiesz, w tym sensie, że mają możliwość faktycznie utrzymać swoją rodzinę, mają pracę i tak dalej.
UsuńAle w podanych przeze mnie przykładach wszystkie trzy to dwudziestolatki bez zawodu, studiów, pracy. Bez niczego, rozumiesz. A wtedy to coś zupełnie innego.
Co kieruje? Głupota, niefrasobliwość, bieda/skąpstwo, brak należytego wyedukowania w tych sprawach albo zwykły pech..
OdpowiedzUsuń