`zmiany - na dobre lub na złe

Na pewnym etapie związku coś się we mnie zmienia. Nagle chcę robić więcej dla tej osoby, a nie dla siebie; nagle zostaje otworzony, pokazując wady i zalety, i nic nie mogę na to poradzić; nagle sprawiam wrażenie innej osoby dla mnie. Ponoć miłość zmienia, zakładając, że wierzymy w coś takiego. Tylko czy na pewno na lepsze? Skoro tracę swoją pewność siebie, swoją nieugiętość?

Ciągle mi mówią, że przesadzam, że wyolbrzymiam, że doszukuje się tego i owego. Ale co mam poradzić, że ja naprawdę od kilku miesięcy nie czuję się chciany? Nie czuję się kochany, potrzebny. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że tylko ja go potrzebuję, że tylko ja tu mam jakieś plany na przyszłość. Tylko ja, nikt więcej.
Skoro na krępujące wyznanie, że jest dla mnie ważny i chciałbym z nim ułożyć swoje życie dostaję w odpowiedzi "Ale nie umierasz, nie?", to ja nie mam pytań.
Chciałbym po prostu wiedzieć, bo te sny mnie w końcu wykończą. Ale nie mam śmiałości znowu zaczynać tego samego tematu, bo to nie przyniesie niczego dobrego, ani nowego. Suszyłem mu głowę tak długo, że to nie ma już dłużej sensu. Czuję się tak... Babsko. I to uczucie jest obrzydliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.