Nie wszyscy i nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo wszystko co robimy i mówimy ma wpływ na otoczenie. Niektórzy nie myślą o tym z premedytacją, inni nieświadomie, jednak sądzę, że znakomita większość rozmyśla o tym obsesyjnie. Niekiedy zmienia się to z czasem, w miarę dorastania, przeżywania nowych doświadczeń, innym razem zostaje na zawsze. Która opcja jest lepsza i którą stosuję ja sam?
Trudno stwierdzić. Na przestrzeni prawie dziewiętnastu lat mojego życia i różnych doświadczeń, jednych mniejszych, innych większych uważam, że opcja nie myślenia o tym zbyt wiele jest najlepsza.
Przemawia za tym całkiem sporo. Przede wszystkim, jest się zdrowszym.
Kilka lat temu, szczególnie w swoim dzieciństwie cały czas o tym myślałem. Było kilka etapów w moim życiu, w których robiłem wszystko, by zaakceptowano mnie i polubiono. Nie miało to sensu, bo przecież nie byłem sobą, ale zauważyłem, że gdy jest się indywidualnością (tak, wiem, w świecie, gdy indywidualnym chce być każdy to już żadna pro-rzecz, ale mówimy tu o indywidualności wrodzonej, a nie nabytej; poza tym to były inne czasy i może niektórzy nie mają o nich pojęcia) to nie posiada się dużej ilości przyjaciół, znajomych, kolegów. Raczej większość Cię unika, a to przykre dla dziecka. Dużo wody upłynęło, nim stwierdziłem, że jestem jaki jestem i nie zmienię tego nigdy. Są oczywiście małe szczegóły, nad którymi mogę pracować, ale nie jest to wszystko, co mnie reprezentuje.
Nigdy nie będę taki, jak chce, abym był moja rodzina. Nigdy też taki nie byłem - może kilka razy próbowałem, ale zawsze się to kończyło niepowodzeniem. Jedyne, do czego doszedłem podczas tych kilkunastu lat, to do tego, że nie będę więcej próbował kreować się na kogoś obcego. Jestem jaki jestem. Posiadam kilka zalet i cały worek wad. To do świata zależy, czy mnie zaakceptuje, czy uzna za czarną owcę.
Niekiedy zdaję sobie sprawę z tego, że świadomie odrzucam ludzi, innym razem robię to, nie wiedząc o tym. Cóż, tak już jest. Jesteśmy w Polsce i takie jest nasze społeczeństwo. To nie Stany, gdzie w środkach komunikacji miejskiej dużo częściej zdarza się widzieć uśmiechniętych i pogodnych ludzi z całą resztą, która nie spogląda nań jak na osoby co najmniej chore psychiczne.
Z przyjaciółką dla żartu zrobiliśmy sobie test na Zespół Aspergera. Wyszło nam, że oboje go mamy. To tylko test i oczywiście doskonale o tym wiemy, niemniej jednak rozbawiło mnie to nieco, w sumie sam nie wiem dlaczego konkretnie. Złóżmy to na kark dziwnego poczucia humoru.
Strony |
`każdy czyn kreuje nas w oczach innych
Etykiety:
blog,
blogowanie,
bycie,
chłopak,
dziewczyna,
egzystencja,
jest ale nie musi być,
masło,
morth,
morthowe ot takie gderanie,
refleksje,
złość,
życiowe
o
23:43
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
morth
(86)
morthowe ot takie gderanie
(78)
projekt
(26)
projekty
(25)
jest ale nie musi być
(24)
morth i gry
(24)
egzystencja
(23)
bycie
(20)
masło
(20)
dorosłość
(16)
klops
(16)
błędy
(14)
dorastanie
(14)
refleksje
(14)
inne
(13)
prawdziwe
(12)
blogowanie
(11)
życiowe
(11)
bezsensu
(10)
chłopak
(10)
życie
(10)
gra
(9)
morth i kino
(9)
edukacja
(8)
niechciana dorosłość
(8)
przeżycia
(7)
smutek
(7)
dziewczyna
(6)
miłość
(6)
złość
(6)
mężczyzna
(5)
paplanie
(5)
praca
(5)
recenzja
(5)
związki
(5)
film
(4)
kontrola swojego charakteru
(4)
ojciec
(4)
plany
(4)
związki na odległość
(4)
audiolog
(3)
biseksualizm
(3)
ojcostwo
(3)
uczę się kochać
(3)
czym jest związek
(2)
fotografia
(2)
pierwszy raz
(2)
szkoła zaoczna
(2)
psycholog
(1)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!