`nieco ambitne plany wakacyjne - spełnią się, czy nie?

Ostatnio zostałem zainspirowany do tego, by trochę o siebie zadbać, zarówno w kwestii nowych ubrań, jak i samego wyglądu. Pewnych oczywistości zmienić nie jestem w stanie, niemniej jednak zaczynam żyć jak mnich wysoko w górach, co raczej nie jest pozytywne, biorąc pod uwagę jak wiele rzeczy chciałbym zrobić i ile, wbrew wszystkiemu, mam w sobie energii. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystko to, co ma wyjść na spontanie nie wychodzi wcale, postanowiłem trochę poplanować w swoim życiu - nawet jeśli mają to być tylko i wyłącznie pobieżne mrzonki.

Wszystko jednak rozbija się o pieniądze w tym życiu i to mnie martwi najbardziej. Poszukiwania pracy spełzają na razie na niczym - zresztą w zestawieniu z innymi miastami, w moim jest jej wyjątkowo mało dla uczniów, czy studentów. Niby jedna z lepszych uczelni medycyny jest w Białymstoku, a jak przychodzi co do czego, to pracy jakby kot napłakał. Gdzie mogłem, wysłałem CV ponownie i czekam na reakcję, nic innego mi nie pozostało. Swoją drogą, bardzo mnie to wkurza i irytuje, że w dalszym ciągu muszę tutaj mieszkać. Po pierwsze, jest tu zbyt wiele wspomnień, których nie chcę posiadać, od których pragnę się w końcu uwolnić i zacząć naprawdę żyć, a nie wegetować. Po drugie, miejsce to ma swoje uroki, nie twierdzę, że nie, ale jest jeszcze gorzej przystosowane do życia dla młodych osób, niż każde inne... Zresztą, to nie tylko moja opinia, wobec tego ze mną nie może być aż tak fatalnie, jak wydaję mi się, że jest.
Niemniej jednak, bez funduszy ostatnie wakacje na dość długi czas mogą nie wypalić nawet w najmniejszym stopniu. Był ambitny plan pojechania do Gdyni i zrobieniu tam wielu rzeczy, może nawet takich nieco szalonych i zupełnie nie w moim stylu. Chciałem bawić się, biegać, żyć, w końcu kurwa żyć i poczuć się młody, a nie jak spróchniały dziad, którym przecież jeszcze nie jestem. W związku z czym postanowiłem za w czasu powiadomić o owym planie mego ojca, licząc na to, że wyłoży na moją zachciankę pieniądze. Brzmi to niewiarygodnie szczeniacko, doskonale o tym wiem, ale biorąc pod uwagę fakt, że przez osiem długich lat miał mnie mniej więcej tam, gdzie zwykle słońce nie dochodzi chyba mogę mieć taką małą, malutką zachciankę? Nie chcę dłużej obciążać matki, i tak jej ciężko, a ten dupek żyje sobie jak pan. Jak zwykle. Kasa na wszystko, tylko nie na mnie. By the way, dwa-trzy miesiące temu ojciec przytaknął radośnie, stwierdził, że nie ma sprawy, bo przecież powiedziałem wcześniej. Tymczasem, nie jest to już aktualną kwestią. Oczywiście kosmici wywieźli go poza orbitę ziemską i dlatego nie mógł mi powiedzieć, że miał pewne kłopoty (zabawne, że one zawsze tworzą się wtedy, gdy coś jest związane ze mną). Oczywiście jak zwykle swoje własne zdeptał i nasikał na nie zimnym moczem, po raz kolejny pokazując mi jak bardzo ma mnie gdzieś. Parę słów i uznał, że spróbuje coś na to poradzić. A mnie nie chcę się wierzyć, że byłem tak naiwny, by stwierdzić, że może jednak faktycznie ogarnął się i zrozumiał. Widocznie naiwność to jest właśnie to - synonim niedojrzałości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.