`jak zniweczyć dwie relacje w ciągu czterech godzin

   Szczerze mówiąc, zastanawiałem się ile będzie trwała ta moja rozkoszna sielanka towarzyska. Nauczony doświadczeniem, że żadna bliższa znajomość w moim życiu nie ma prawa bytu, jeżeli zaufam w jakimkolwiek stopniu dla człowieka i cóż, historia lubi się powtarzać, a karma wracać i przypominać o tym, że w przeszłości byłem jeszcze większym chujem, niż jestem obecnie. Życie.

   Sielanka nie trwała nazbyt długo, jak się okazuje. Kilka dni temu dowiedziałem się, że planowana jest impreza w ten weekend z okazji już zaplanowanego i dopinanego na ostatni guzik wyjazdu E. No dobrze, zacząłem się zastanawiać intensywnie, no bo przecież w poniedziałek mam być w Łodzi. "Nie martw się, przenocujesz u nas i pojedziesz", usłyszałem. I byłoby wszystko dobrze, gdyby moja skrajny introwertyzm się nie odezwał. A odezwał, ku mojemu nieszczęściu. I obudził z tej niezwykłej sielanki, przypominając, że przyjdzie mi poznać tam kogoś nowego, jeżeli zgodzę się pojechać. Przyjaciółka E., a moja koleżanka ma partnera. Cóż, postanowiłem rozwiązać to jak dojrzały człowiek i porozmawiać z tą, która tego chłopaka posiada.

   No i chyba moja delikatność i wyczucie chwili oraz słów dało się we znaki. Możliwe, że zabrzmiałem nieco agresywnie anonsując, iż moja obecność na imprezie poniekąd jest uwarunkowana obecnością tego nowego dla mnie człowieka, a raczej jego nieobecnością. Cóż, najwygodniej by było, gdyby po prostu się nie pojawił. Uznałem, że to nie jest zbyt wygórowana prośba, kurcze. Przeliczyłem się, w szczególności, że do prośby to miało daleką drogę i bardziej brzmiało jak żądanie z mojej strony. Panicz Draco żąda i ma być tak zrobione, basta.

   Jak się łatwo domyśleć, owa dziewczyna nie zareagowała pozytywnie. Nawet gorzej, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. Krótko mówiąc zostałem wyzwany od dołu do góry, nie pomijając wyciągania jakichś starych, śmiesznych spraw, nazywania mnie pizdusiem i debilem, no cóż. Nie była to przyjemna konwersacja. I żeby nie było, nie uważam, że tylko ja tu zawiniłem. Być może w znaczącym przypadku i owszem, ale nie w stu procentach. Nie sądzę, aby wyzywanie było bowiem słuszną decyzją, a ku takiej się właśnie M. skłoniła. Co było w tym wszystkim najbardziej przykre? Jeżeli ją poniosło i zaczęła mnie wyzywać, wszystko w porządku. Jeśli się odwdzięczyłem, już zostałem uznany a śmiesznego i żałosnego. Sensowna logika, nie ma co.

   Co gorsza, odczułem pewną nieprzyjemność w dalszych konwersacjach. Oczywiście wiedziałem, że E. i M. mówią sobie niemalże wszystko. Ale...
 "Niemniej jednak uważam, że Wasze zachowanie było trochę dziecinne", stwierdziła E. Trudno było się nie zgodzić, kurcze. Z przykrością przyszło mi to potwierdzić. Uznałem więc, że wyciągnę pierwszy rękę, bo w końcu z mojej winy ta dziwna kłótnia wynikła. I co słyszę? Słyszę, że skąd, E. wcale tak nie powiedziała. Nie potwierdziła własnych słów, hę? O co chodzi?
   Dalej, podczas którejś z rozmów doszliśmy do wniosku, że M. nie miała nigdy sytuacji, w której nie było na chleb w domu. A od M. słyszę, że E. powiedziała "nie zrozumiałabyś biedy". No kurwa mać, za przeproszeniem... Albo ja głupieję, albo o co chodzi?

   W efekcie udało mi się pokłócić z dwoma dziewczynami. Powiedziałem prawdę. Uważam, że to wygląda bardzo dwulicowo, skoro mówię coś dokładnie takiego, co mówiła jedna, a od drugiej dowiaduje się zgoła czegoś zupełnie innego. I przykro mi, ale ja nie rozumiem zawiłości sytuacji.

   Doszedłem jednak do jednej, złotej zasady, do której zamierzam się od dziś stosować. Wystarczyło bowiem powiedzieć, że w ten weekend mam pracę i nie mogę się pojawić. Obyłoby się bez nieprzyjemności, kłótni i spięć. Uwaga, uwaga - wystarczyło skłamać i byłoby wszystko w porządku. Taka wielka filozofia. Mam nauczkę na przyszłość. Nie zawsze prawda jest czymś, czego ludzie potrzebują.

  Przy okazji, pojawił się nowy audiolog na YT. Serdecznie zapraszam.

4 komentarze:

  1. Nie tyle prawda jest czymś, czego nie potrzebują ale...często jest tym, czego nie chcą. Ale powstaje jak zawsze pytanie- czym w ogóle jest prawda? W tym momencie, prawda jest cholernie subiektywna. I wiesz, też bym się dziwnie poczuła, jakbyś mi powiedział "w sumie to nie znam Wojtka, więc nie przychodź z nim, nie życzę sobie tego". Bo to faktycznie pewien egoizm tylko..masz do wyboru w życiu, albo swój egoizm ,albo kompromisy. A co wybierzesz, z tym musisz żyć nieraz. Ale nie powiem, z nich też niezłe intryganteczki ploteczkujące, jak mi się zdaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej chodziło o to, że dla E. powiedziałem prosto z mostu, że dla mnie wygląda to dwulicowo. Na co ona rozczarowała się wielce mną, obraziła na amen i w zasadzie nie odzywamy się do siebie raczej od tamtego czasu.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłem mocno niefajnie zabrzmieć i za to przeprosiłem, żeby nie było, że jestem dupkiem bez serca. No po jakimś czasie, konkretnie po kilku godzinach, gdy poczytałem naszą konwersację i ochłonąłem, ale fakt faktem przeprosiłem. Od M. nie uzyskałem tego samego. Co więcej, czuje się ona zupełnie bezkarna w moim odczuciu, a przyznam, nie zamierzam jej tak po prostu przebaczyć, jeśli nawet nie przeprosi. Bo co innego jest uznawanie człowieka za egoistę i człowieka bezkompromisowego i wyrażenie tego w sposób kulturalny, a co innego jest wyzywanie kogoś. I to dwukrotnie. Too much :).

      Usuń
  2. Zgadzam się, prawda jest pojęciem względnym, poza tym kobiety maprawdę jest trudno zrozumieć. ;) I kurczątko też tak mam, że żadna bliższa znajomość w moim życiu nie ma racji bytu. Niestety. :((( Będę wpadać częściej. - Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wpadnięcie. Współczuję tej samej nieumiejętności zawierania długoterminowych relacji międzyludzkich.
      Fajny kot w avatarze ;).
      Pozdrawiam.

      Usuń

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.