Tytuł: Haker (ang. Blackhat)
Gatunek: kryminał, akcja
Produkcja: USA
Premiera: 16 styczeń 2015 (Polska), 15 styczeń 2015 (Świat)
Reżyser: Michael Mann
Scenariusz: Morgan Davis Fehl, Michael Mann
Czytając pierwsze słowa zapowiedzi filmu byłem na tyle zaintrygowany, że postanowiłem w końcu się na niego przejść. Bo dlaczego nie... "Haker". To brzmi intrygująco. Zapewne będzie sporo zabawy z komputerem, może być ciekawie. Tylko nie do końca tego się spodziewałem i sam nie wiem, czy to dobrze, czy tak średnio.
O co chodzi? "Amerykańskie i chińskie siły specjalne pracują wspólnie nad sprawą piractwa komputerowego na dużą skalę." - taką informację uzyskujemy, gdy chcemy dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej produkcji. Coś więcej? Ktoś bawi się przestępczością w sieci. Najpierw następuje atak na elektrownię atomową w Chinach - w zasadzie jest rozsadzona od środka. A później idzie kolejny atak, tym razem na giełdę - ten jednak sprawia, iż wartość soi mocno się obniża, w związku z czym oczywiście następują poważne ekonomiczno-finansowe zawirowania. Dwa mocarstwa, Chiny i USA postanawiają połączyć siły.
Intrygującym wątkiem jest to, że główny bohater, siedzący w więzieniu Nick Hathaway (kojarzony może z roli Thora - przynajmniej przeze mnie) ma kolegę w Chinach, z którym studiował, Chena. A Chen, oczywiście, pracuje w siłach specjalnych. Stąd ich drogi ponownie się splatają. Okazuje się, że oboje są wybitnymi hakerami i informatykami, a w czasach studenckich napisali wspólnie kod, który został wykorzystany przez naszego kochanego przestępce, który mocno namieszał, chociażby przy elektrowni atomowej. Jaki jest finał, zdradzać nie będę. Powiem tylko, że za jeden wątek jestem naprawdę wściekły. Jeżeli obejrzycie, to prawdopodobnie będziecie wiedzieli o co mi chodzi. Nastąpi śmierć fajnych bohaterów i do tej pory mam tak wielki ból tyłka o to... Rany.
Szczerze mówiąc, dużym minusem wydawał mi się wątek miłosny, który zaistnieje pomiędzy głównym bohaterem, a siostrą Chena. To żaden spojler, bo z pewnością sami byście na to wpadli w ciągu kilkudziesięciu minut filmu, te spojrzenia, bardzo znaczące i tak dalej... No, naprawdę. To było dosyć kiepskie, szczególnie, że po jednym seksiku już wielka miłość. A żadnego wspomnienia o tym, że cała akcja trwa dłużej, niż kilka dni lub miesiąc nie ma. Meh.
Walki są ciekawe i fakt faktem, sprawiają, że może Wam bić nieco szybciej serduszko, ale to jednak zbyt mało. Spodziewałem się czegoś więcej, dużo więcej, naprawdę. Tymczasem nie dostałem tego, co chciałem, zamordowali tylko fajnych bohaterów i po ptakach. W widowiskowy sposób, to prawda, ale jednak. Myślałem, że jak "Haker", to może nieco mniej strzelaniny, więcej komputera, pracy umysłu i takich różnych... Naiwnie, co?
6/10
Nie wiem, co mi odbiło, ale powstał audiolog mojego autorstwa. Tak, audiolog, na serio. Wszelkie uwagi mile widziane. Powiedzcie, co myślicie. I na serio, mam taki głos, nic na to nie poradzę póki co.
Mnie lekko rozczarował. Chociaż do końca nie było źle. Bardziej przypadła niemiecka produkcja Whoami, też rzecz o hakerach - polecam chociażby dla porównania ;]
OdpowiedzUsuńAno mnie też, niestety. Spodziewałem się po prostu czegoś lepszego, nie wiedzieć dlaczego.
UsuńDzięki za tytuł, sprawdzę, jak najdzie mnie ochota ;)
Czepianie się wątków miłośnych..to jak w książkach, co?:D Ale serio, tak sobie myślę, że trudno jest czy w kinie czy w literaturze nieraz stworzyć nietandetny wątek miłosny. Za dużo schematów już nam kultura wpoiła chyba:)
OdpowiedzUsuńI rety, audiolog? Wow:D Zaraz sobie obczaję, jak mi internet przestanie mulić:D
No kurde, wiesz, ja serio staram się nie czepiać. Na serio. Ale jak tak widzę, ze kilka spojrzeń, rzucają się na siebie, a potem wielkie big love, to jest to ewidentnie bardzo, BARDZO słabe. ;c
UsuńNo, audiolog. Stracham się.