`jak szybko żywioł może pokazać Ci, że to on rządzi?

Nie przypuszczałem, że mój największy strach od jakiegoś czasu w końcu nabierze tyle barw i stanie się rzeczywistością. Zdecydowanie nie była to rzecz, której pragnąłem - wręcz przeciwnie.
Ja zawsze lubiłem ogień. Kiedy paliło się ognisko, patrzyłem na niego godzinami. Podziwiałem. Ale i gdzieś była ta nuta niepokoju, bo to żywioł. Nie możesz go okiełznać.
No właśnie, nie możesz.
Ileż razy powtarzałem, żeby nie stawiała tyle świeczek. Wiem, że cierpi. Przecież widzę, nie jestem nieczuły, jak to zwykło się uważać. Widzę. Ale to nie oznacza, że można być w tym cierpieniu nieostrożnym. Nierozważnym. Nieodpowiedzialnym.
Poprosiłem, aby nie robiła tego i faktycznie, przez pewien moment ich ilość się trochę zmniejszyła. Ale potem znów było ich więcej. I wtedy każdej nocy gasiłem świeczki, za co dostawałem każdego kolejnego dnia kłótnię w nagrodę o to, że chcę dbać o bezpieczeństwo. Nasze, do cholery! To ogień, kobieto, tego nie jesteś w stanie tak po prostu okiełznać. To nie działa w ten sposób, nie powiesz: "Dobrze, to teraz palisz się tylko tutaj i nawet jak świat się zawali, nie możesz podpalić niczego innego".
Nie słuchała.
W zasadzie nie wiem jak to się stało. Byłem kilka minut wcześniej w łazience i nic nie zwiastowało tego, co miało nadejść. Nic.
Kilka minut później słyszę zduszony głos mojej mamy. Brzmi trochę panicznie, ale nie rozumiem słów - mam słuchawki na uszach. Pytam jej: "O co chodzi?!". Wiem, że spała. Nie odpowiada, słyszę tylko jak wybiega z pokoju. Nie wiem co mnie tknęło, ale postanawiam wstać od komputera i otworzyć drzwi. Gorąc i gęste od dymu powietrze uderza mnie w twarz. I już wiem. Słyszę to skwierczenie, to niepokojące syczenie ognia. Świeczki. Jest ciemno, nie tylko dlatego, że to noc. Drażniący dym od razu wdziera się do mojego pokoju, chociaż drzwi skutecznie zatrzymywały swąd spalenizny. Przerażenie mnie opanowuje. Przypominam sobie lekcję w remizie strażackiej, która mówiła, że jeżeli jest pożar to czas zadzwonić po pomoc. Zapominam w międzyczasie numeru, ale na szczęście rozmawiałem z Heatz podczas całej sytuacji. Graliśmy w GTA Online. Ona szybko mówi mi, gdzie mam dzwonić. Nagle uświadamiam sobie, że ma rację. Więc otwieram okno, kaszląc - dym już naprawdę wkradł się do mojego pokoju i zadomowił, jak u siebie. Kaszlę i dzwonię. Mnóstwo biurokracji - jaki to dom, ile pięter, gdzie się pali, czy wszyscy wyszli, co spowodowało pożar. Czuję zniecierpliwienie i niepokój, bo niech to jasny szlag, tam się mi dom pali, okej? Można szybciej?! Matka krzyczy do mnie, żebym jej pomógł gasić. Pukam do dziadka, a raczej walę w jego drzwi. I mówię, że mamy pożar, żeby pomógł.
Gasimy ogień, nim przyjeżdża straż pożarna i policja (po co policja, nie wiem). Wszyscy jesteśmy brudni od tej sadzy. Cały dom śmierdzi, jest pełno dymu. Wszystkie okna otwarte, drzwi także. Wietrzenie na wylot o północy zawsze jest w porządku.
Straty materialne? Stosunkowo niewielkie. Moja mama szybko się obudziła i nie doszło do prawdziwej tragedii. Spaliła się ramka ze zdjęciem, świeczki, laptop (moje stare kochanie, które miałem naprawić i dać mamie do użytku), podstawka pod laptopa, drukarka, wzmacniacze, stary (niemalże antyk) monitor i stolik, na którym to wszystko stało. Biorąc pod uwagę fakt, że tuż pod stolikiem było mnóstwo papierów, pendrive, dywany i ubrania, które nie zostały nawet tknięte, a dosłownie dwadzieścia centymetrów dalej znajdował się arsenał lakierów do włosów mojej mamy - całkiem nieźle na tym wyszliśmy. Teraz tylko pozostało nam malowanie pokoju, które planujemy na czas wakacji. A, no i pozbycie się smrodu spalenizny, bo chociaż okna otwarte są non stop (a zimno jest jak cholera), na niewiele się to zdaje. Zakupiliśmy neutralizatory zapachów z firmy ONA, zobaczymy, czy się sprawdzą (lepiej, żeby się sprawdziły, prawie DZIEWIĘĆDZIESIĄT ZŁOTYCH!)
I tak przebiegła nasza środa, a w zasadzie noc z środy na czwartek. Był pożar. W czwartek byłem strzępkiem nerwów, teraz jest już trochę lepiej. Nie boję się wstawić garnka do gotowania, więc jest jakiś plus.
Uważajcie z żywiołami. Z nimi nie ma zabawy i chociaż są niewątpliwie piękne, to niebezpieczne. Wystarczyła chwila.
Szkoda, że musiało dojść aż do pożaru, żeby w końcu moja mama mnie posłuchała. Każdy ma prawo do żałoby, do przejścia jej tak, jak chce, ale smutek nie zwalnia nikogo z przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Chociaż podstawowych. Osiem świeczek obok siebie to naprawdę za dużo, okej? Za dużo.

Tak dużo nagrywam na Youtube, że trochę zapomniałem o blogu. Może to też wynika z tego, że nie zawsze jest o czym pisać. Gry opowiadają jakąś historię i niekiedy zdarza mi się do niej odnieść pisarsko, ale teraz topię się w Mass Effect: Andromeda, czyli grze RPG od BioWare - jakby ktoś chciał pooglądać gameplay z moim komentarzem, zapraszam serdecznie. KLIK!

PS Mój ojciec ponoć ma nowego syna. Urodził się gdzieś w marcu, ale nie wiem jak ma na imię. Facebook takich informacji mi nie przekazał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kulturalnie, grzecznie, bo jak poleci bezpodstawna krytyka, to w łeb!

© Agata | WS | x x.